Dominik Kubera wyrósł na lidera Motoru Lublin. To bezcenna część zespołu. Motor odczuwa jego brak i choć lublinianie modlą się, by Kubera wyzdrowiał do fazy play-off, to jednak muszą nauczyć się żyć także bez niego. - Oczywiście, że brakuje nam go. Dominik Kubera to świetny zawodnik, ale nie możemy polegać tylko na nim. Daliśmy z siebie wszystko (w meczu z Apatorem - dop. red), ale początek spotkania nam się nie do końca ułożył. Jestem zadowolony. Czułem prędkość. Nie zmieniałem zbyt dużo w motocyklu, a gorsze wyścigi spowodowane były niezbyt dobrym rozegraniem pierwszego łuku - stwierdził Jack Holder, który podczas niedzielnego spotkania zapisał na swoim koncie 9 punktów i bonus. Nie ma złudzeń, że sędzia popełnił błąd Kluczowy dla losów spotkania był bieg jedenasty, w którym to duet trenerski Ziółkowski - Kuciapa posłali w bój podwójną rezerwę taktyczną. Fredrik Lindgren atakował pod samą bandą Wiktora Lamparta, trącił zawodnika Apatora i został wykluczony z powtórki biegu. - To była zła decyzja. Fredrik był już z przodu. Nawet gdyby Lindgren zamknął gaz, ktoś wylądowałby na bandzie - powiedział Jack Holder. Mówili, że odchodzi dla pieniędzy Dla Holdera spotkanie z Apatorem na Motoarenie opiewało w dodatkowe napięcie. Australijczyk po krótkiej przerwie wrócił na stadion, na którym ścigał się regularnie przez ostatnie pięć lat. Garstka kibiców podczas zimowego okienka transferowego sugerowała, że Jack Holder odszedł do Lublina dla pieniędzy, co było oczywistą nieprawdą, a sytuacją kadrową torunian. - Niektórzy twierdzili, że odchodzę dla pieniędzy, a prawda jest taka, że zarząd klubu wybrał kogoś innego. To świetne uczucie wrócić na Motoarenę. Szkoda tylko, że przegraliśmy tak równe spotkanie - zakończył Jack Holder.