Miedzińskiemu śmierć zajrzała głęboko w oczy 28 sierpnia. W półfinałowym meczu eWinner 1. Ligi przeciwko Falubazowi, zawodnik Abramczyk Polonii Bydgoszcz zaliczył makabrycznie wyglądający upadek. Cała Polska wstrzymała oddech Nieprzytomnego żużlowca w stanie ciężkim natychmiast przewieziono do szpitala. Na miejscu stwierdzono szereg rozległych obrażeń. Najpoważniejszy był uraz aksonalny mózgu, przez co Miedzińskiego wprowadzono w stan śpiączki farmakologicznej. Były reprezentant Polski cudem wrócił do zdrowia, a teraz normalnie przygotowuje się do nowego sezonu, tak jakby wyciął z pamięci pobyt w szpitalu i sam karambol. Znaczna część żużlowego środowiska sugerowała Miedzińskiemu, żeby więcej nie kusił losu, skoro ten dał mu wyraźny sygnał. Żużlowiec nie ma zamiaru jednak słuchać podpowiadaczy i jest zdeterminowany, aby udowodnić wszystkim jak bardzo mylą się w swoich osądach. - Adrian, to dorosły i bardzo ambitny facet, jeśli odejdzie, to na własnych zasadach. Nie chce, żeby robili to za niego ludzie. Ale rozumiem jeśli, ktoś poddaje pod wątpliwość ryzyko związane z jego powrotem do ścigania. Wypadek był paskudny - mówi nam Jacek Frątczak. Wśród osób, które odradzały Miedzińskiemu kontynuowanie kariery był prezes jego ostatniego zespołu Abramczyk Polonii Bydgoszcz - Jerzy Kanclerz. On też wykonał ukłon w stronę zawodnika, podpisując z nim kontrakt warszawski i teoretycznie piłka jest po jego stronie. Kanclerz jeszcze niedawno zapewniał, że nie bierze 37-latka pod uwagę przy ustalaniu kadry Polonii na sezon 2023 i jak tylko znajdzie się chętny, puści go wolno, ale im bliżej do początku rozgrywek, tym prezes i jego otoczenie sprawia wrażenie, jakby łamało się, czy nie dać zawodnikowi szans w wiosennych sparingach i dopiero po nich podjąć decyzję o przydatności Miedzińskiego do drużyny. - To co robisz zależy od ciebie. Ciężko powiedzieć, co siedzi w głowie prezesa, ale takie pozostawienie furtki jest rozsądnym rozwiązaniem. Adrian w pełni sił, to wartościowy zawodnik i człowiek. Rozmawiałem niedawno z Miedzińskim i jeśli lekarze uznają, że wszystko jest z nim w porządku i nic nie stanie na przeszkodzie, żeby dopuścić go do startów, to żadna siła go nie powstrzyma, a klub który go weźmie może na tym nawet skorzystać - kończy były menedżer.