Jeśli istnieje jakikolwiek obywatel Ukrainy, dla którego wybuch wojny z perspektywy czasu okazał się życiową szansą, a nie zrujnowanym życiem, to jest nim 16-letni żużlowiec, Nazar Parnicki. Kiedy w lutym 2022 roku Rosja zaatakowała Ukrainę, rodzina Parnickich w pierwszych dniach wojny opuściła swój kraj i trafiła do Polski. Nazar Parnicki na co dzień trenował sport żużlowy w Równem, ale kiedy Rosja najechała na naszych wschodnich sąsiadów, nie było czasu, by myśleć o jakimkolwiek dobytku. Parniccy opuścili Ukrainę bez sprzętu. Prosili o pomoc w Lesznie Działacze z klubu Ukraina Równe po wybuchu wojny skontaktowali się z prezesem Fogo Unii Leszno, Piotrem Rusieckim. Rusiecki niejednokrotnie udowadniał poprzez akcje charytatywne, że ma wielkie serce, zatem ani przez chwilę nie zastanawiał się, czy przyjąć Nazara Parnickiego pod swoje skrzydła. Unia dzięki temu pomogła ludziom w potrzebie, a Ukraina Równe miała pewność, że Parnicki trafi pod odpowiednie skrzydła, bo leszczyński klub słynie ze świetnych warunków dla rozwoju młodzieży. Kiedy sytuacja na Ukrainie nieco się uspokoiła, mama Nazara wróciła wraz z dwójką dzieci do domu, z kolei Nazar ze swoim ojcem pozostali w Lesznie, gdzie zapewniono im mieszkanie i odpowiednie warunki rozwoju kariery. Choć ojciec Nazara jeździ na Ukrainę regularnie, wożąc m.in. pomoc humanitarną. Zdeklasował rywali na silniki z... gabloty! Leszczynianie już na pierwszych treningach dostrzegli, że trafiła im się prawdziwa, ukraińska perełka. Talent oraz technika jazdy młodego żużlowca nie pozostawiają wiele do życzenia. Parnicki potrafił jak równy z równym rywalizować ze swoimi rówieśnikami, którzy byli lepiej wyposażeni. Nazar Parnicki wystąpił także w zawodach z serii Nice Cup w Gdańsku. Ciekawostką jest, że jechał w tamtych zmaganiach na silniku podarowanym przez jednego ze sponsorów. Intrygujące jest jednak to, że tenże silnik leżał na co dzień... w gablocie sponsora jako ozdoba. Parnicki nic sobie z tego nie zrobił i wygrał zawody z kompletem punktów na, wydawałoby się, szrocie. - To nie był tylko silnik. To był cały motocykl, na którym jeździł Nazar, ale bardzo szybko klub go wyposażył w sprzęt - mówi menedżer Fogo Unii Leszno, Piotr Baron. Kontuzja mistrza świata szansą dla Ukraińca Kontuzja mistrza świata z 2012 roku, Chrisa Holdera okazała się szansą dla Nazara Parnickiego. W składzie Fogo Unii Leszno zrobiło się miejsce i choć do leszczyńskiego klubu wydzwaniało wielu zawodników z propozycją wypożyczenia, to jednak menedżer Piotr Baron postanowił dać szansę Parnickiemu. Nazar Parnicki zadebiutował w PGE Ekstralidze w spotkaniu z For Nature Solutions Apatorem Toruń. Zestresowany swoim debiutem zawodnik nie przywiózł punktów w pierwszym starcie, a później menedżer go zmienił. - Jazda Nazara w pierwszym wyścigu była nieokrzesana. Trzeba było go uspokoić, stąd ta zmiana. Później było już dużo lepiej - skomentował Baron. Kiedy ponownie dostał szansę wyjazdy na tor, dwukrotnie pokonał wyżej notowanych rywali, a przy tym jechał bardzo odważnie i nie przestraszył się, kiedy choćby Paweł Przedpełski wystawił mu tylne koło. - Myślę, że dobra jazda Parnickiego to trochę umiejętności, trochę talent i trochę silnik. To wszystko musi się zgrać - powiedział Piotr Baron. Dzięki takiemu spotkaniu w wykonaniu Parnickiego, leszczynianie ani myślą poszukiwać innego zawodnika w miejsce utalentowanego Ukraińca. Parnicki pokazał, że wyposażony w silnik kapitana zespołu jest w stanie pokonać dużo wyżej notowanych rywali. To właśnie zadaniem młodego Ukraińca będzie zastąpienie Chrisa Holdera.