Piłkarze Rakowa Częstochowa są liderem PKO Ekstraklasy, mają sporą przewagę nad drugą Legią Warszawa, i już chyba tylko kataklizm może odebrać im pierwszy tytuł mistrza Polski w historii klubu. Tytuł Rakowa problemem dla Włókniarza? Sukces Rakowa może być sporym problemem dla Włókniarza Częstochowa, może zepchnąć żużlową drużynę do drugiego szeregu. Tym bardziej że Włókniarz nie ma w tym sezonie drużyny gwarantującej cokolwiek. To nie jest zespół ani na finał, ani tym bardziej na złoto. Raków sięgając po złoto, może stać się oczkiem w głowie miasta i sponsorów. Może też odebrać kibiców, bo wielu jest takich, którzy idą tam, gdzie jest sukces. Kiedy mówimy o tym prezesowi Michałowi Świącikowi, to ten upiera się, że problemu nie ma i nie będzie. Włókniarz nigdy nie był i nie będzie ubogim krewnym Rakowa. Włókniarz i Raków utworzyły wspólny front w sprawie dotacji Działacz wykazuje, że od wielu lat Raków i Włókniarz są obok siebie i dobrze im z tym. Mówi, że on sam kibicuje piłkarzom Rakowa, życzy im sukcesów i chwali się, że robił wszystko, by oba kluby dostały dotację z miasta w równej wysokości. I to pomimo tego, że dla Włókniarza 3 miliony, to trochę za mało. Dla dysponującego 40-milionowym budżetem Rakowa dotacja z miasta jest miłym dodatkiem, który na pewno się przyda. Jeśli Włókniarz obetnie z dotacji wydatki na utrzymanie i wynajem stadionu, to zostaje z milionem, a na ten rok klub musi zbudować budżet sięgający 20 milionów. Włókniarz nie chciał jednak więcej kosztem Rakowa, bo żużlowym działaczom zależy na zgodzie. Odkąd Raków pojawił się w Ekstraklasie, trwa dyskusja, kto w Częstochowie bardziej traci na dwóch klubach w elicie. Prezes Świącik już rok temu wyjaśniał jednak, że szukanie tego, co dzieli, nie ma sensu, bo nawet 90 procent kibiców odwiedza oba stadiony i tylko zmienia szaliki. Wkrótce prezes Włókniarza ma wypić kawę z właścicielem Rakowa. To ma być jednak czysto kurtuazyjne spotkanie. Czytaj także: Rozwód w rodzinie. Zmieniają szyld i jadą dalej