Mikkel Andersen to syn Briana, byłego uczestnika cyklu Grand Prix i jednej z większych nadziei duńskiego żużla sprzed lat. O ile należy powiedzieć, że ojciec Mikkela finalnie nie zrobił takiej kariery jak się po nim spodziewano, o tyle on sam ma szansę na osiągnięcie w tym sporcie wielkich rzeczy. Ma już bardzo znaczące sukcesy w klasie 250 cc i właśnie przesiadł się na dorosłe motocykle. Bardzo ułatwił mu to regulamin w rodzimej lidze, który dał mu szansę na błyskawiczny debiut. Andersen wystartował w lidze, mimo że jest z rocznika 2008 i w tym roku skończył dopiero 15 lat! W swoim debiucie raczej kiepsko wystartował, ale później wykorzystywał błędy rywali i ostatecznie dojechał na pierwszym miejscu, wprawiając wszystkich w ekstazę. Mikkel musi się jeszcze dużo nauczyć, jeździ nieco chaotycznie, ale widać że czuje ten sport i przede wszystkim nie boi się. A to już daje wielkie nadzieje na poważną karierę. Pytanie, jak odnajdzie się w pełni dorosłym żużlu. Znowu o to pytają. Dlaczego u nas tak nie można? Oczywiście w związku z debiutem 15-latka w lidze duńskiej, podniosły się znów komentarze mówiące o tym, że bezwzględnie należy w końcu zrobić to samo u nas. Przypomnijmy, że w każdej z polskich lig zadebiutować w lidze może dopiero zawodnik, który ukończył 16. rok życia. Nie wystarczy być z danego rocznika, tu liczy się konkretny dzień. Stąd niektórzy są pokrzywdzeni, bo chłopak urodzony w grudniu ma cały rok "w plecy" w porównaniu do tego urodzonego na przykład w lutym. To nie jest w porządku. W zawodach młodzieżowych wielokrotnie dostajemy dowody na to, że część 15-latków spokojnie można by już dopuścić do ścigania z dorosłymi. Oczekiwanie na urodziny jest jedynie zbędną formalnością, a w ciągu tych kilku miesięcy startów w lidze taki chłopak mógłby już sporo się nauczyć. A przy tym robić dobre wyniki, bo spójrzmy tylko na rewelacyjnego dzieciaka z Czech, Adama Bednara. Ten zawodnik w lidze niemieckiej potrafi wozić dwucyfrówki, pokonując bardzo znanych przeciwników.