Polonia Bydgoszcz stoi przed zadaniem niemalże niemożliwym. Przed rewanżem półfinałowego starcia Falubaz Zielona Góra ma nad nią zaliczkę aż 20 punktów. Historia czarnego sportu zna co prawda nawet bardziej okazałe remontady, ale większość ekspertów zgadza się, że ewentualny awans Polonii do finału byłby nie tyle niespodzianką, co wręcz cudem. Poważny kryzys drużyny Jerzego Kanclerza jeszcze bardziej pogłębia stan Adriana Miedzińskiego, który w Zielonej Górze upadł na tor z tak ogromnym impetem, że stracił przytomność, a lubuscy lekarze zdiagnozowali u niego aksonalny i wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną. Cała żużlowa Polska rozpoczęła modlitwy o jego zdrowie i życie, zaś bydgoski zarząd stanął przed wyzwaniem jak najszybszego wzmocnienia drużyny zawodnikiem mogącym zastąpić wychowanka Apatora Toruń. Wybór był na tyle wąski, że do składu Polonii w miejsce Miedzińskiego mógł wskoczyć tylko inny Polak, ewentualnie zawodnik U23. Jerzy Kanclerz bez zbędnej zwłoki, już chwilę po weekendzie porozumiał się z Benjaminem Basso, 21-letnim Duńczykiem, którego wypożyczył ze SpecHouse PSŻ-u Poznań. Na rynku nie było już dostępnej żadnej lepszej opcji. Basso bardzo dobrze radzi sobie w zagranicznych ligach, a ostatnio dał się poznać z dobrej strony w zawodach z cyklu SGP2 w Cardiff. Stanął tam na podium uznając wyższośc wyłącznie Mateusza Cierniaka i swego rodaka, Kevina Juhla Pedersena. W Walii wykazał się nie tylko sporymi umiejętnościami jazdy, lecz również bardzo rozwiniętym - jak na tak młodego człowieka - cwaniactwem torowym. Choć w dwudziestym biegu upadł na tor ze swojej winy, to przechytrzył arbitra na tyle skutecznie, że ten z powtórki wykluczył Bogu ducha winnego Jana Kvecha. To nie pierwsza kontrowersja z udziałem Benjamina Basso. Szansę w polskiej lidze otrzymało już wielu gorszych od niego zawodników. Do 21-latka podchodzi się nad Wisłą ze sporą rezerwą, głównie ze względu na jego zaborczy charakter i rzekomo przerośnięte ego. Na działaczy PSŻ-u miał obrazić się już w listopadzie, kiedy okazało się, iż nie będzie jedynym zagranicznym juniorem w kadrze klubu. Nie w głowie była mu walka o miejsce w składzie. Basso ma większe prawo do rozkapryszania od większości swoich rówieśników. Nie zależy mu na pieniądzach z polskich klubów tak bardzo jak im. Jego ojciec to szanowany w kraju biznesmen, który nie żałuje grosza na zaplecze sprzętowe dla swojego syna. O szybkość motocykli nowego zawodnikaw Bydgoszczy raczej nie powinni się więc martwić. Jego charakterem chyba także. Basso dołącza wszak do Polonii na jedno, góra trzy spotkania. W kolejnym sezonie będzie już zapewne reprezentował barwy innej drużyny, a półfinał zaplecza najlepszej ligi świata może okazać się dla niego najbardziej atrakcyjnym oknem wystawowym na świat. Póki co jego przyszłorocznymi usługami najbardziej zainteresowany jest Krzysztof Mrozek, prezes ROW-u Rybnik.