Wiktor Lampart oraz Bożena Cisło na brak popularności w Internecie nie mogą narzekać. Nie dość, że ich kanał "bowi daily adventures" obserwuje już prawie 35 tysięcy widzów, to na dodatek niemal każdy z ostatnich materiałów wrzuconych na platformę osiąga magiczną barierę 20 tysięcy wyświetleń. Liczba ta cały czas rośnie, co z pewnością autorów zachęca do coraz bardziej spektakularnych wypraw. Kończyły się one zresztą z różnym skutkiem. Chociażby parę miesięcy temu przy okazji nagrywania filmu nogę złamała partnerka żużlowca, która przeszarżowała na jednym z zakrętów. - Jak widzicie, dałam wam nauczkę jak nie uczyć się jazdy na jednym kole oraz jak nie ubierać się na jazdę na jednym kole. Niestety ostatnia jazda zakończyła się złamaniem śródstopia i mam teraz taki oto gadżet na stopie. Minął już tydzień, a będzie musiało minąć jeszcze z pięć - oznajmiła sama zainteresowana w połowie lipca. Minęło kilkanaście tygodni i o słynnej parze znów zrobiło się głośno. Wiktor z Bożeną tym razem wybrali się na jeden z pobliskich parkingów przed sklepem spożywczym, by poćwiczyć ewolucje na motocyklu. Pomimo późnej pory i braku samochodów podpali jednak ochroniarzowi, który co prawda na początku przymykał oko, ale prawdopodobnie zbyt długie hałasowanie wyczerpało jego cierpliwość. - Dobra, nie ma problemu. Uciekamy - zareagowali na szczęście główni bohaterowie, którzy nie zamierzali się kłócić i akurat za to niewątpliwie należy ich pochwalić. W przyszłym klubie Lamparta dostają gęsiej skórki Swoją drogą, to w nowym klubie Wiktora Lamparta (odchodzi z Motoru Lublin) muszą dostawać gęsiej skórki. Jak niewiele trzeba do potencjalnego urazu pokazał zresztą wypadek jego partnerki. Na razie jednak nic poważnego się nie wydarzyło i oby tak pozostało. Dla świeżo upieczonego seniora kręcenie materiałów na YouTube to też swego rodzaju odskocznia od żużla i rozmów kontraktowych. Wciąż nieznana jest bowiem jego przyszłość. Obecnie najbliżej mu do For Nature Solutions Apatora, lecz jak będzie ostatecznie, czas pokaże. Ostatni turniej SGP2 na Motoarenie przekonał do niego nawet największych malkontentów. Czytaj także: Drugi raz tego nie zrobi. Ten sezon go wiele nauczył Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata