Młodszy brat Chrisa Holdera jeszcze kilka miesięcy temu był w Toruniu noszony na rękach. Traktowany jest on w tym mieście jak wychowanek, co w połączeniu z dobrą jazdą uczyniło z niego idola tysięcy fanów zasiadających co dwa tygodnie na Motoarenie. Wielka miłość na linii kibice - zawodnik zaczęła niestety sypać się w tym roku za sprawą kiepskich występów. Nie od dziś wiadomo, że łaska kibica na pstrym koniu jeździ, lecz w ostatnim czasie Australijczyk kręci bata sam na siebie. W niedzielę cierpliwość skończyła się nawet największym optymistom. Nie chodziło już zresztą tylko o kolejny słabszy mecz 26-latka, ale o kompletny brak myślenia. Tuż przed startem do dziesiątego wyścigu posłuszeństwa odmówił mu bowiem sprzęt. Jack Holder chyba zbyt bardzo się zagotował i zamiast dotknąć taśmy po to, by umożliwić chociaż start juniorowi, udał się w stronę parku maszyn co było równoznaczne z przekroczeniem czasu dwóch minut. Efekt? Wykluczenie i zamiast biegowego zwycięstwa "zaledwie" remis uratowany przez Roberta Lamberta. Kibice mają go po dziurki w nosie Australijczyk summa summarum przywitał się z ćwierćfinałami PGE Ekstraligi zaledwie pięcioma "oczkami" zdobytymi na Wiktorze Jasińskim, Szymonie Woźniaku, Oskarze Huryszu oraz Patricku Hansenie. No nie robi to wrażenia. Wrażenia nie zrobiło to też na trenerze Robercie Sawinie, który nie postawił na 26-latka w gonitwach nominowanych. Ten chyba w akcie zemsty nie pojawił się z zespołem na tradycyjnym pomeczowym wyjściu do kibiców. - Gdzie jest Holder? Gdzie jest Holder - skandowali fani opuszczający Motoarenę. Nic więc dziwnego, że sympatycy For Nature Solutions Apatora cieszą się z odejścia stałego uczestnika cyklu Grand Prix. - Holder sabotażysta, który kładzie kolejny mecz w sezonie, tym razem ten jeden z ważniejszych jak nie najważniejszy. Żenada, żenada i jeszcze raz żenada. Brakuje słów, żeby opisać to co się w tym meczu wydarzyło - wścieka się na przykład pan Krzysztof na Facebooku, który zapewne nie może doczekać się transferu Australijczyka do Motoru Lublin. To właśnie tam ma trafić on w przyszłym roku po tym jak klub opuszczą Mikkel Michelsen oraz Maksym Drabik. Czytaj też:Niebo zapłakało nad Spartą. Mistrz Polski nad przepaścią