Mecz TŻ Ostrovia - Apator Toruń 2020. Gospodarze są skazywani na pożarcie i tak też się dzieje już od pierwszego wyścigu. Nagle w drugiej części meczu wskakuje Jonas Jeppesen, który deklasuje wszystkich rywali. W pojedynkę wygrywa mecz z faworytem. Jego telefon był rozgrzany do czerwoności. To dzięki temu zlał gwiazdy Tego dnia w Ostrowie padało i mecz stał pod dużym znakiem zapytania. Spotkanie jednak ruszyło, lecz tor był bardzo wymagający. W dodatku w trakcie pojedynku siąpił deszcz. Bohaterem tego meczu został wspomniany Duńczyk, który uzyskał komplet 15 punktów. Wskoczył w drugiej fazie zawodów i robił z rywalami co chciał. Wszyscy przecierali oczy ze zdziwienia. Wkrótce się okazało, że to zasługa tureckich opon. Wówczas firma Anlas wypuściła ogumienie, które było znacząco miększe od konkurencyjnych. On sam nie był jedyny, bo zarzucano to wtedy również Maciejowi Janowskiemu, czy Artiomowi Łagucie. Ponadto Jeppesen startował też na silniku zakupionym od Darcy'ego Warda. Była to jednostka z 2015 roku, kiedy to Australijczyk lał wszystkich jak popadnie. Prezesi cieszą się, że nie dali się nabrać To był czas, kiedy ekstraligowi prezesi musieli zakontraktować przynajmniej jednego zawodnika do lat 24. Ten przepis wchodził od sezonu 2021, więc akurat rychło w czas. Jonas miał wtedy 22 lata, więc był rozchwytywany po tym starciu. Tym jednym spotkaniem załatwił sobie starty w najlepszej lidze świata. Prezes częstochowskiego Włókniarza zaryzykował i podpisał z nim kontrakt. Wiele osób go jednak ostrzegało, bo mimo wszystko był to "kot w worku". Ten zdał się na swoją intuicję, która go zawiodła. Jeppesen w Ekstralidze spędził dwa lata i spisał się poniżej krytyki. W drugiej części sezonu 2022 sztab szkoleniowy nie miał już do niego cierpliwości i Duńczyk był zastępowany przez młodzieżowców. To wywołało u niego wściekłość i wielokrotnie niepochlebnie wypowiadał się na ten temat podczas wywiadów telewizyjnych. Teraz albo nigdy. Przed nim rok prawdy Mimo wszystko wydawało się, że w niższych ligach da sobie radę. Dołączył do rzeszowskiej Texom Stali, gdzie ostatecznie zabrakło dla niego miejsca i wypożyczono go do Landshut Devils. Tam ponownie spisywał się poniżej oczekiwań. Teraz nie chce go juz praktycznie nikt. Znalazł swoje miejsce w drugoligowej Pile, ale umówmy się, że klub lepszej alternatywy nie posiadał. To będzie dla niego rok prawdy. Inaczej może być to rychły koniec jego przygody ze sportem żużlowym.