Pierwsza sprawa to odejście Jarosława Hampela. To on był kapitanem Motoru. Od ludzi z kręgów drużyny słyszymy, że był kimś, kto potrafił spajać zespół. Przede wszystkim był bezkonfliktowy, lubiany przez innych żużlowców i bardzo ceniony za lata swojej kariery. Godził się także z rolą zawodnika drugiej linii. Nie było więc żadnych problemów z wybujałym ego. Nic więc dziwnego, że to Hampel a nie Kubera czy Zmarzlik został wybrany jednogłośnie kapitanem. Teraz taki wybór dopiero przed drużyną. I najpewniej padnie na kogoś z dwójki wcześniej wymienionych. To może być problem Motoru Trudno spodziewać się, aby zawodnicy mieli poróżnić się o wybór nowego kapitana. Trzeba jednak zwrócić uwagę na fakt, że aż czwórka seniorów Motoru będzie startować w przyszłym roku w cyklu Grand Prix. Zmarzlik, Lindgren, Holder i Kubera mają wszystko, aby walczyć o medale. W zeszłym sezonie pierwsza dwójka biła się o tytuł i problemu z tego nie było. Jak będzie za rok, tego nikt nie wie. Holder już odgraża się, że chce powalczyć o mistrzostwo świata. Lindgren mimo 39 lat na karku pewnie też będzie chciał podjąć kolejną próbę, bo czas biegnie nie ubłaganie. Kubera swoje ambicje również będzie miał. O Zmarzliku wspominać nie trzeba, bo Polak ma w głowie plan na bicie rekordów. Powiedział kilka słów za dużo. Są efekty. Teraz tego pożałujemy [FELIETON] W tej sytuacji kierownictwo Motoru musi stanąć przed wyzwaniem pogodzenia ego wszystkich zawodników. Gorąco może być szczególnie w niedzielne mecze po rundach Grand Prix. W minionym sezonie nie było żadnych niesnasek w trakcie turniejów mistrzostw świata między lublinianami, ale nikt nie zagwarantuje, że w kolejny roku sprawy pójdą tak dobrze. Brak Hampela może być więc zdecydowanie bardziej widoczny. Osobny temat to ryzyko kontuzji i mniejsza frekwencja na treningach. Inna sprawa, że pewnie każdy menedżer drużyny ekstraligowej chciałby mieć takie wyzwania, jak te stojące teraz przed Motorem. Mistrz Polski po operacji. Znamy szczegóły