Za nami kolejny weekend pełen żużlowych emocji w PGE Ekstralidze oraz cyklu Grand Prix. Na polskich torach działo się bardzo wiele. Oto podsumowanie najważniejszych wniosków ostatnich dni. Rosjanie zawieszeni, Zmarzlik nie ma rywala w Grand Prix Trener Marek Cieślak powiedział ostatnio, że Zmarzlik paradoksalnie jedzie słabiej w Grand Prix niż przed rokiem, ale jako jedyny w cyklu prezentuje równą formę, dlatego dziś jest liderem klasyfikacji i ma aż 18 punktów przewagi nad drugim Leonem Madsenem. W środowisku mówi się, że Polak trzeci mistrzowski tytuł ma już w kieszeni. Pewnie, jeśli nie zdarzy się nic nieprzewidzianego, to Zmarzlik faktycznie odzyska mistrzowską koronę. Trudno jednak nie zauważyć, że wykluczenie Rosjan i brak Artioma Łaguty oraz Emila Sajfutdinowa sprawiły, że Zmarzlikowi trochę brakuje konkurencji. W zeszłym roku faktycznie był dużo szybszy, na torze wyprawiał cuda, a i tak do złota czegoś mu zabrakło. Oczywiście nikt nic nie odbiera Bartoszowi, bo to przecież genialny zawodnik, jednak w ciemno można założyć, że Rosjanie napsuliby mu sporo krwi. Lindgren wystawił L-4. W klubie zdziwienie Fredrik Lindgren jeszcze w sobotę walczył o punkty podczas Grand Prix w Gorzowie Wielkopolskim. Poszło mu słabo, bo zajął odległe dwunaste miejsce. Nic jednak nie wskazywało, że jeszcze tego samego dnia chwyci za telefon i zadzwoni do działaczy z Częstochowy, że robi sobie przerwę od żużla i bierze L-4. - Po konsultacjach z lekarzem postanowiliśmy zawiesić starty w bieżącym sezonie na kilka następnych tygodni - napisał zawodnik na swoim Facebooku. Powodem tego miał być powrót dolegliwości po przebytym koronawirusie. Decyzją żużlowca zdziwieni byli pod Jasną Górą. Najwyraźniej nie dochodziły do nikogo głosy, że Szwed może zdecydować się na taki krok. To wszystko zbiegło się z jego słabszą formą i krytyką. Niektórzy myśleli nawet, że może to być celowy zabieg, aby Włókniarz mógł stosować za Lindgrena zastępstwo zawodnika i w ten sposób zwiększyć swoje szanse w kolejnych meczach. Nic jednak takiego nie miało miejsca, a dziś wszyscy zadają sobie pytanie, kiedy wróci na tor. Gdy to nastąpi, Lindgren najpewniej zacznie swoją grę o nowy kontrakt. Mówi się, że nie ma co liczyć na nową umowę w Częstochowie, ale jeśli poprawi swoją jazdę, to ma szansę zdobyć zaufanie innych klubów. Odrodzenie Włókniarza i Apatora Jedni i drudzy w ostatnich tygodniach byli mocno krytykowani, a w ostatniej kolejce PGE Ekstraligi pozytywnie zaskoczyli. Włókniarz pokonał u siebie bardzo mocną Stal, a Apator rozbił GKM. Światełko nadziei w obu obozach? Chyba tak. Takie spotkania pozwalają mieć nadzieje zarówno w Częstochowie jak i Toruniu, że w tym sezonie szanse medalowe wcale nie odjechały. Słówko jeszcze o Patryku Dudku z Apatora, który po średnim początku rozgrywek rozkręcił się i dziś jest bodaj jednym z najszybszych zawodników na świecie. To wielka siła toruńskiej drużyny, bo już ostatnie mecze pokazały, że skuteczny Dudek potrafi wznieść ten zespół na zupełnie inny poziom.