Zacznijmy od liczb. 7+1 w 5 biegach, na dokładkę na wyjeździe, to coś, co każdy skwituje stwierdzeniem: wstydu nie ma. Jak się jednak rozłoży całą zdobycz na czynniki pierwsze, to mamy bardzo kiepski występ. Na dokładkę chodzi o zawodnika, który w przeszłości jeździł w Gorzowie aż 9 lat, więc powinien dać z siebie więcej. Tak kolejne punkty wpadały na konto Kasprzaka Kasprzak zaczął od dwójki w biegu, w którym pokonał tylko kolegę z drużyny Krzysztofa Sadurskiego, bo Oskar Paluch został wykluczony za taśmę. Potem na jego konto wpadła kolejna dwójka, bo jadący na pierwszej pozycji Martin Vaculik zaliczył defekt. Kasprzak dopiero w tamtym biegu przywiózł za plecami zawodnika Stali Wiktora Jasińskiego. Przyjechał za kolegą z drużyny Vaclavem Milikiem. Trzeci bieg, to trzecia dwójka. Tym razem zdobyta na koledze Miliku i Paluchu ze Stali, który mimo problemów z motocyklem na dystansie dojechał do mety. Przed biegami nominowanymi Kasprzak dołożył 1 punkt w wyścigu, który ukończyło trzech zawodników, ale ci ze Stali przyjechali przed nim. Kasprzak słaby, ale Doyle wcale nie lepszy Kasprzak po 13. biegach miał 7 z bonusem, a z gorzowskich zawodników na rozkładzie miał tylko juniora Palucha i Jasińskiego, najsłabszego z seniorów. Mimo to pojechał w nominowanych i tam zaliczył defekt. Podsumowując: Kasprzak w Gorzowie dwa razy pokazał plecy najsłabszym zawodnikom Stali i kolegom z drużyny: dwa razy Milikowi i raz Sadurskiemu. Pewnie jednak nikt w ekipie Wilków nie będzie się przesadnie czepiał Kasprzaka, bo przecież taki Jason Doyle, a więc lider krośnieńskiego zespołu ma niewiele lepszą statystykę. I nie chodzi nawet o punkty (8), ale o to, że on też nie radził sobie z zawodnikami Stali. Na rozkładzie ma Mateusza Bartkowiaka i Szymona Woźniaka. Jednego i drugiego ograł dwa razy. W jednym przypadku Woźniak zaliczył defekt.