Kim Nilsson za Pawła Przedpełskiego, to będzie jedyna zmiana w cyklu Grand Prix, do jakiej dojdzie po zakończeniu tegorocznych zmagań. Za rok Szwed, który sensacyjnie wygrał GP Challenge w Glasgow, zastąpi najsłabszego w stawce Polaka i będzie próbował uniknąć jego losu. Będzie to jednak bardzo trudne, by nie napisać wprost, że niemożliwe. Dlaczego nie będzie więcej zmian w Grand Prix? Dlaczego nie będzie innych zmian? Z trzech powodów. Po pierwsze zwycięzcą SEC, który z automatu zdobywa awans, okazał się drugi zawodnik tegorocznego cyklu Leon Madsen. Po drugie w GP Challenge miejsca premiowane awansem uzyskali Jack Holder i Daniel Bewley, czyli uczestnicy obecnego cyklu. Bewley ma zresztą ogromną szansę na to, by samodzielnie utrzymać się w stawce (zajmuje piąte miejsce, a pierwsza szóstka zostaje na kolejny sezon), a to furtka dla czwartego w GP Challenge Maxa Fricke, który tegoroczny cykl zakończy na 13. miejscu. Po trzecie i najważniejsze poza obecną stawką próżno szukać zawodników, którym można by przyznać dziką kartę licząc na ich dobre występy. Można by ewentualnie rozważyć starty Dominika Kubery, ale on zajmuje dopiero siódme miejsce na liście kandydatów do dzikusa. Jeśli założymy, że w ostatnim turnieju nie będzie zmian w czołówce, to miejsce w cyklu GP 2023 zapewnią sobie Bartosz Zmarzlik, Madsen, Patryk Dudek, Robert Lambert, Bewley i Fredrik Lindgren. Sześciu pewniaków do dzikiach kart na Grand Prix 2023 Natomiast sześć dzikich kart (normalnie byłoby pięć, ale Madsen wygrał SEC, więc będzie sześć) trafi do innych zawodników startujących obecnie w cyklu. Mogą liczyć na nie: Maciej Janowski, Tai Woffinden, Jason Doyle, Martin Vaculik, Mikkel Michelseni Anders Thomsen. Trudno sobie zresztą wyobrazić, że dzikiej karty nie dostanie 3-krotny mistrz świata Woffinden, czy też zwycięzca z 2017 roku Doyle. Thomsenowi, Vaculikowi i MIchelsenowi w osiągnięciu czegoś więcej w tym roku przeszkodziły poniekąd kontuzje. Thomsen i Vaculik wygrali zresztą po jednym turnieju. Janowski, który od 2015 jest stałym uczestnikiem, który wygrał osiem turniejów i cztery razy był tuż za podium w generalnej klasyfikacji, też nikt nie odstrzeli, a jedynie za niego mógłby wskoczyć Kubera. Oczywiście pewniakami do dzikich kart w GP 2023 byliby Rosjanie: Artiom Łaguta i Emil Sajfutdinow, czyli mistrz i trzeci zawodnik sezonu 2021. Problem w tym, że furtkę do jazdy w lidze mógłby im otworzyć PZM (obaj mają polskie obywatelstwo), a tam nikt nie spieszy się z decyzją. Poza wszystkim promotor cyklu, czyli amerykańskie Discovery Events nie chce słyszeć o Rosjanach, dopóki trwa wojna w Ukrainie. Czytaj także: Menadżer gwiazdy zabrał głos. Kolejny cios dla legendy