Tuż po starcie ligowych rozgrywek Jonas Seifert-Salk był takim gorącym kartoflem przerzucanym z rąk do rąk. Eksperci uważali, że kluby PGE Ekstraligi poszukujące zawodników U24 na sezon 2024 wezmą Duńczyka na celownik. Nie ma żadnej oferty z Ekstraligi. A miało być tak pięknie Jednak czas leci, a Seifert-Salk, jak nie miał, tak nie ma ofert z najlepszej ligi świata. Nawet jednej. Ekstraligowi prezesi mający wakat na U24 wolą się nawet licytować z innymi niż postawić na Seiferta-Salka. Tauron Włókniarz Częstochowa spodziewa się odejścia Jakuba Miśkowiaka, ale zamiast spróbować Duńczyka z PSŻ, próbuje wyrwać Betard Sparcie Wrocław Bartłomieja Kowalskiego. Choć ten jest dwa razy droższy niż Seifert-Salk. Głównym problemem Duńczyka jest to, że w tym sezonie nie wyeliminował swojego największego mankamentu. Dalej ma kiepskie starty. Jeden, góra dwa mu wyjdą, ale dwa kolejne już nie. W pierwszej lidze to nie jest jeszcze jakiś duży problem. Tam jeżdżą słabsi zawodnicy, więc da się odrobić straty na trasie. W Ekstralidze już nie ma tak łatwo. Duńczyk pogodzony z tym, że zostanie w 1. Lidze Nic dziwnego, że kluby oglądając Seiferta-Salka w akcji nie zdecydowały się na to, żeby na niego postawić. On już zresztą pogodził się z tym, że na kolejny sezon zostanie w 1. Lidze i będzie dalej pracował nad tym, by poprawić technikę startu. Czy to coś da? To się okaże. W ostatnim meczu w Landshut Duńczykowi pomagał Tomasz Bajerski. Były trener PSŻ, gdyby zdecydował się na dalszą współpracę, mógłby być mocnym uzupełnieniem teamu. W każdym razie to na ten moment z 1. Ligą też nie jest kolorowo. Takich mocnych ofert nie ma. O Seiferta-Salka pytał H.Skrzydlewska Orzeł Łódź i Texom Stal Rzeszów. Ci drudzy przejście do konkretnych rozmów warunkują jednak wywalczeniem awansu. Ostatnio jednak Stal ma problemy i jedzie gorzej, więc jej awans nie jest wcale taki pewny.