Grudziądz, Krosno, a teraz Rzeszów - tak wygląda tegoroczny kalendarz Indywidualnych Mistrzostw Polski na żużlu. Finałowa runda w stolicy Podkarpacia odbędzie się w poniedziałek. Po dwóch turniejach wiemy mniej więcej tyle, że realne szanse na złoto mają Bartosz Zmarzlik i Dominik Kubera. Obaj mają na swoim koncie po 31 punktów. Tytułu broni zawodnik Moje Bermudy Stali Gorzów. Ile zarobi Indywidualny Mistrz Polski? Od tego roku zmieniła się nie tylko formuła mistrzostw (wcześniej zwycięzcę wyłaniał jednodniowy turniej), ale także zarobki zawodników. Pula nagród przeznaczona na jeden turniej wynosi pół miliona złotych. To dużo, a może nawet bardzo dużo. Zwycięzca może zainkasować 20 tysięcy złotych. Generalnie każde miejsce ma określoną wartość pieniężną. Żużlowiec sklasyfikowany na 16. miejscu otrzyma 7500 złotych. Stawki z każdą pozycją rosną w górę. Czy to dużo? Gdyby porównać te sumy do kwot, jakie zarabiają zawodnicy w PGE Ekstralidze, czy nawet eWinner 1. Lidze, to szybko wyjdzie na to, że przepaść jest ogromna. Jeżeli - czysto hipotetycznie - Bartosz Zmarzlik zwycięży turniej w Rzeszowie wygrywając wszystkie sześć biegów, to średnio za punkt otrzymałby niewiele ponad 1000 zł. Dość powiedzieć, że jego Stal płaci mu "punktówkę" na poziomie 12000 złotych. Inna sprawa, że zawodnicy nie mają prawa narzekać. Wynagrodzenia względem ostatnich lat i tak poszły w górę, a dziś w gruncie rzeczy nie trzeba dopłacać do startów w mistrzostwach. A IMP zawsze cieszył się swoją renomą i był świetnym oknem wystawowym na całą Polskę. Zawodnicy mocno sprężają się na udział w tych zawodach. Najlepszym tego przykładem jest sam Zmarzlik. Dwukrotny mistrz świata w cyklu Grand Prix rok rocznie zdobywa medale, a w Polsce po tytuł mistrza sięgnął dopiero przed rokiem. Tak trudno było gorzowianinowi przebić się przez resztę stawki.