Tyle potrafią zarobić w jeden wieczór. To jest studnia bez dna
To nie jest łatwa praca. Zawodnik musi wsiąść na motocykl bez hamulców, rozpędzić go do ponad 100 kilometrów na godzinę i na zamkniętym torze pokonać trzech rywali. W jeden wieczór, a w zasadzie w 5 minut można jednak zarobić tyle, że głowa boli. W ciągu dekady budżety klubów żużlowej PGE Ekstraligi wzrosły czterokrotnie, a niemal cała kasa idzie w kontrakty zawodników. Zarobki gwiazd zaczynają się od miliona złotych za podpis pod kontraktem i 10 tysięcy złotych za każdy zdobyty punkt.

Uprawiają jeden z najbardziej niebezpiecznych zawodów świata, ale zarabiają tyle, że to wynagradza im tytaniczną pracę i niewyobrażalny wręcz stres. Kiedyś Marek Cieślak, były żużlowiec powiedział, że wychodząc z domu, oglądał wszystkie kąty, bo bał się, że może już tam nie wrócić. W żużlu niebezpieczeństwo czai się dosłownie wszędzie. Nie może być jednak inaczej w sytuacji, gdy zawodnicy pędzą z zawrotną prędkością, a ich motocykle nie mają hamulców. Każda kraksa grozi poważnymi obrażeniami, a nawet śmiercią. Lista ofiar jest bardzo długa. Jest na niej grubo ponad 300 nazwisk.
Sowicie wynagradzane zaglądanie śmierci w oczy
To zaglądanie śmierci w oczy jest jednak coraz lepiej opłacane. Budżety klubów PGE Ekstraligi, czyli najlepszej ligi świata, wzrosły w ostatniej dekadzie czterokrotnie. Niemal cała kasa idzie na gaże zawodników. Ten najlepszy, czyli Bartosz Zmarzlik wyciąga około 6 milionów rocznie z klubowego kontraktu. Pozostali z wielkich od 2 do 3,5 miliona złotych.
W żużlu gaża jest podzielona na dwie części. Pierwszą jest kwota za podpis pod kontraktem, drugą premia za punkt. W przypadku podpisu gwiazdy dostają od miliona złotych wzwyż, w tym drugim stawki zaczynają się od 10 tysięcy. Najlepsi, w trakcie sezonu potrafią zdobyć ponad 200 punktów.
Premie za punkt robią wrażenie
Te premie za punkt robią ogromne wrażenie, kiedy wejdziemy w szczegóły. Jeden mecz, w trakcie którego gwiazda zalicza 5 biegów, daje szansę na zdobycie maksymalnie 15 punktów (3 za wygraną, 2 drugie miejsce, 1 trzecie, 0 czwarte). Jeśli ktoś zrobi komplet, a ma płacone 10 tysięcy za punkt, to zgarnia 150 tysięcy, jeśli 12 tysięcy, to 180 tysięcy, a jeśli 15 "koła", jak Zmarzlik, to kasuje 225 tysięcy.
W przypadku tych najlepszych zdarza się, że jadą w 7 biegach, co przekłada się na możliwość zdobycia 21 punktów. Łatwo policzyć, że Zmarzlik w takiej sytuacji zgarnia 315 tysięcy, a ten z 10 tysiącami za punkt ma 210 tysięcy.
Wielka kasa w kilka minut
Jeśli dodamy, że bieg trwa średnio około minuty, to wychodzi, że żużlowiec w ciągu od 5 do 7 minut zarabia kilkaset tysięcy złotych. Zmarzlik z 21 punktami w 7 biegach miałby na liczniku 45 tysięcy na minutę. To zdecydowanie imponuje.
Płace w żużlu rosną od początku XXI wieku w zastraszającym tempie. Co rok eksperci i kibice zastanawiają się, gdzie jest granica. Budżety stały się studnią bez dna. Działacze w ciągu ostatniej dekady dorzucili tam wiele milionów złotych, ale apetyty zawodników ciągle rosną. Tych najlepszych jest niewielu, dlatego w negocjacjach to oni rozdają karty. Prezesi muszą się dopasować i zapłacić tyle, ile chce zawodnik. W innym razie odchodzą od kontraktowego stołu przegrani.
Dodajmy, że w sezonie 2024 Zmarzlik miał cztery mecze z kompletem punktów, po których zaksięgował 225 tysięcy z tytułu premii. Najwięcej punktów w całym sezonie, bo aż 259, zdobył z kolei Emil Sajfutdinow. Zmarzlik skończył z 245 punktami.


