31-letni zawodnik przygotowywał się do sezonu jakby nigdy nic. Miał świadomość tego, że jego starty nie są jeszcze w stu procentach pewne, bo wiadomo jak wyglądała sytuacja z Rosjanami. On i Wadim Tarasienko tkwili w zawieszeniu. Nagle okazało się jednak, że Kudriaszow nie pojedzie z innych powodów. Zdiagnozowano u niego nowotwór. Wciąż realna jest opcja amputacji nogi, do której oczywiście nikt nie chce dopuścić. W związku z tym menedżerka i opiekunka zawodnika uruchomiła zbiórkę na jego leczenie. Odzew był i jest potężny. Zebrano 120 tysięcy (stan na piątek 3 lutego). To naprawdę spora kwota, biorąc pod uwagę to, że Polacy często sami zmagają się obecne z problemami finansowymi, które napędza szalejąca inflacja. Problemy Kudriaszowa są jednak znacznie poważniejsze. Tu toczy się walka o jego życie. Życie młodego człowieka, ojca małych dzieci. Jemu naprawdę jest to potrzebne Kudriaszow jeździ na żużlu już kilkanaście lat, ale po pierwsze nigdy nie był zawodnikiem klasy światowej, a po drugie ostatnie lata miał kiepskie. W sezonie 2022 nie jeździł w ogóle ze względu na zawieszenie Rosjan spowodowane wojną w Ukrainie. Kudriaszow miał wrócić w tym roku, ale już wiemy że to się nie stanie. Walka z chorobą zmusiła go do przedwczesnego zakończenia kariery, która mogła trwać jeszcze wiele lat. Pozytywna informacja jest taka, że już takie prawdopodobne nie jest to, że Kudriaszow na pewno będzie zmuszony do amputacji nogi. Pieniądze zbierane na niego mogą dać mu szansę na leczenie, na które sam nie miałby funduszy. Kudriaszow sam powiedział, że utrata nogi byłaby dla niego czymś strasznym. Należy też dodać, że bardzo budująca jest postawa środowiska, które nie patrzyło na to, skąd Kudriaszow pochodzi. Potraktowano go po prostu jak człowieka w potrzebie. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo