Kibice z Wrocławia i Leszna żyją ze sobą jak pies z kotem nie bez powodu. Oba miasta dzieli niecałe sto kilometrów i pomimo tego, że znajdują się w innych województwach, to starcia Fogo Unii z Betard Spartą nazywane są żużlowymi klasykami. Wiele mówią zresztą statystyki. Te dwa kluby łącznie zdobyły aż 23 tytuły drużynowego mistrza kraju i pewnie niebawem liczba ta będzie już nieaktualna. Bezpośrednie mecze wyżej wspomnianych ekip to nie tylko wielkie sportowe widowiska, ale i niestety liczne skandale. Ostatni z nich wydarzył się w tegorocznej fazie zasadniczej PGE Ekstraligi i omal nie zakończył się dla ośrodka ze stolicy Dolnego Śląska ogromnym dramatem. Wrocławscy żużlowcy po przegranym spotkaniu na terenie rywala postanowili tradycyjnie podziękować kibicom za doping i w tym celu udali się pod sektor gości, by poprzybijać im piątki oraz zapozować do pamiątkowych zdjęć. Powalił kibica na ziemię. Dzień później nie było mu już do śmiechu Dość niespodziewanie przy zawodnikach pojawił się w pewnym momencie fan gospodarzy, który wykorzystał luźne podejście ochrony i zaczął wymachiwać szalikiem Fogo Unii. Nie uszło to uwadze Taia Woffindena. Brytyjczyk trenujący od czasu do czasu MMA postanowił w praktyce wykorzystać umiejętności i powalił delikwenta na ziemię. Trzykrotny mistrz świata początkowo śmiał się z całej sytuacji, jednak mina musiała mu zrzednąć dzień po meczu. Okazało się, że kibic dość mocno się poturbował, a ponadto sprawą zajęła się Komisja Orzekająca Ligi, która mogła nawet zawiesić żużlowca na kilka najbliższych spotkań. - Tai Woffinden dokonał obywatelskiego ujęcia - broniła się Betard Sparta w oficjalnym komunikacie. Jej reprezentant nie uciekł od odpowiedzialności i za lekkomyślny czyn zapłacił aż czterdzieści tysięcy złotych kary. 33-latek wraz z drużyną wrócił do Leszna szybciej niż się spodziewał, bo obie drużyny spotkały się w zeszłotygodniowym ćwierćfinale PGE Ekstraligi. Oczywiście miejscowi sympatycy utrudniali mu życie już od prezentacji, witając go buczeniem oraz gwizdami. Brytyjczyka chyba jednak to tylko zmotywowało do znakomitej jazdy, ponieważ zaliczył jeden z najlepszych występów w sezonie i pieniędzmi zarobionymi na torze błyskawicznie spłacił z nawiązką grzywnę za wcześniejsze bezmyślne zachowanie. Pojechał kibicować. Skończył ze wstrząśnięciem mózgu Zdecydowanie gorsze wspomnienia z Leszna ma Ryszard Czarnecki. W 2001 roku polityk pełniący wówczas funkcję prezesa wrocławskiego klubu tak bardzo cieszył się z wygranej ukochanego zespołu, że w jego kierunku poleciało kilkanaście butelek. Na domiar złego, obecny europoseł otrzymał cios w głowę od jednej ze sfrustrowanych osób. Po wszystkim w szpitalu zdiagnozowano u niego wstrząśnienie mózgu. - Jestem gotów umierać za Wrocław - mówił potem i nie zamierzał odpuszczać agresorowi. Sprawa trafiła do sądu, a zaledwie osiemnastoletni wtedy Mariusz P. wprost przyznał, że nie wiedział o tym, iż uderza posła. - Kibic skazany na dwa lata w zawieszeniu miał pseudonim "Wodnik", a kibic wrocławski, który został tak potraktowany, nazywał się Ryszard Czarnecki. Zbieżność nazwisk nieprzypadkowa - oznajmił niedawno na łamach Interii były prezes Unii, Rufin Sokołowski. Wypuścili na tor przestraszone zwierzę. Klub musiał się za nich tłumaczyć W stolicy Dolnego Śląska w sezonie 2009 ucierpiało natomiast niewinne zwierzę. Sympatycy WTS-u jeszcze przed pierwszym wyścigiem wpadli na "genialny" pomysł przebrania totalnie przestraszonej świni w barwy Unii i wypuścili ją na tor. Na tym się nie skończyło, ponieważ wywieszono również obraźliwy transparent skierowany w stronę przyjezdnych kibiców. Leszczynianie nie pozostali dłużni i przez kilka minut obie strony atakowały się wulgarnymi przyśpiewkami. Nastała normalność. Oby już na zawsze Zdjęcia z czerwca 2009 w Internecie krążą do dziś, z czego wrocławianie nie są zapewne dumni. Na szczęście w ostatnich latach sytuacja się ustabilizowała. Fani obecnie skupiają się bardziej na dopingowaniu swoich ulubieńców, niż na wszczynaniu burd i prowokowaniu drugiej strony. Parę dni temu na trybunach w Lesznie panowała naprawdę wyborna atmosfera godna najlepszej ligi świata. Po pierwszym spotkaniu bliżej awansu do półfinału jest Betard Sparta, której u siebie w rewanżu wystarczy utrzymanie zaliczki. Fogo Unia też nie zamierza się poddawać, ponieważ może znaleźć się w najlepszej czwórce jako lucky loser. Kluczowe w tej kwestii okażą się małe punkty.