Zmarzlik upadki zalicza wybitnie rzadko, głównie dlatego że ma niesamowity kunszt jazdy, technikę opanowaną do perfekcji i po prostu przed trudnymi sytuacjami umie się obronić. Często również temat pozycji w biegu rozstrzyga już na pierwszym łuku i później walczą inni, a on sobie jedzie po zwycięstwo. Są bardzo nieliczne sytuacje, w których to Zmarzlik jest poszkodowany w jakimś upadku. Tak naprawdę przez całą seniorską karierę miał jedną poważniejszą kontuzję. Dlatego też spore było zdziwienie, gdy we wtorkowym półfinale Speedway of Nations Zmarzlik zaliczył bardzo groźny upadek i to wcale nie z jakimś wielkim rywalem, ale z Ukraińcem Marko Lewiszynem. Panowie trafili na siebie w szczycie łuku i nie mieli szans na uniknięcie sytuacji. Zmarzlik pojechał w powtórce, ale nie czuł się najlepiej. I nadal się nie czuje. Prawdopodobnie pojedzie w sobotę, ale takiego upadku polski mistrz dawno nie miał. To mogło dobić go jeszcze bardziej Kilkanaście godzin później Bartosz dowiedział się o śmierci Bogusława Nowaka, swojego pierwszego trenera i człowieka, który go sportowo ukształtował. Najlepszy polski zawodnik był ze swoim trenerem związany i wiele mu zawdzięcza. Zresztą Bogusław Nowak wychował całe pokolenie świetnych żużlowców. W Gorzowie i nie tylko tam, miał status legendy. Jego śmierć dotknęła wiele osób, niekoniecznie jedynie zawodników. To trudny moment dla Bartosza Zmarzlika, bo w ciągu krótkiego czasu wydarzyły się dwie różne rzeczy, które mogły wpłynąć na jego sferę mentalną. Jest już jednak na tyle doświadczony, że umie sobie z tym radzić, chociaż akurat śmierć dobrze sobie znanej osoby potrafi przybić każdego. Bogusław Nowak był trenerem Zmarzlika, gdy ten jeszcze był dzieckiem marzącym o wielkiej, sportowej karierze.