Dwa lata temu Mikkel Michelsen był bliski odejścia do ZOOleszcz GKM-u Grudziądz. Gdy już było wszystko dograne, wszedł przepis o zawodniku U-24 i sprawa się rypła. Rok temu Michelsen miał iść do zielona-energia.com Włókniarza Częstochowa, ale finalnie dogadał się z Motorem. Teraz sytuacja się powtarza. Znowu jest Włókniarza, który daje milion za podpis i 10 tysięcy za punkt oraz Motor, który na razie nie chce tych pieniędzy dać. Tego chce Michelsen od Motoru Z naszych informacji wynika, że wymagania kontraktowe, to nie wszystko, czego chce Michelsen. Duńczyk odkąd jest w klubie, naoglądał się, jak lokalni sponsorzy chuchają i dmuchają na innych. Ekstra sponsorów miał Grigorij Łaguta, ma ich też Jarosław Hampel. Bogdanka daje 700 tysięcy złotych na poczet jego kontraktu. Michelsen na takie luksusy liczyć nie może. Poza finansami, o czym pisaliśmy wczoraj, jest też problem Bartosza Zmarzlika. Duńczyk nie chce być w jego cieniu. Oczywiście dobra oferta kontraktowa i sponsorska pewnie by go przekonała, ale mogłyby się pojawić problemy w trakcie sezonu. I tu otwiera się furtka dla Martina Vaculika. Straszą Michelsena Vaculikiem Nie ma się co czarować, że Motor wymieniając Michelsena na Vaculika cokolwiek zaoszczędzi. Słowakowi też trzeba będzie dać milion i minimum 10 tysięcy, bo tyle wynoszą obecnie stawki dla liderów. W przypadku Vaculika może odpaść jedynie konieczność układania relacji między nim i Zmarzlikiem, bo te są dobre. Vaculik nie ma żadnego problemu z życiem w cieniu innej gwiazdy. Inna sprawa, że wyciągnięcie Vaculika nie będzie wcale takie łatwe. Teraz zarabia w Moje Bermudy Stali Gorzów 800 tysięcy złotych za podpis i 8 tysięcy za punkt. Po ewentualnym odejściu Zmarzlika do Motoru Stal będzie miała ekstra pieniądze także na Vaculika. Milion i 10 tysięcy nie będzie stanowiło najmniejszego problemu. 1,2 miliona złotych i 12 tysięcy też raczej nie. Finalnie Michelsen może okazać się tańszy. To, co się dzieje teraz, ta kłótnia w rodzinie, wynika najpewniej z faktu, że prezes Jakub Kępa nie lubi, gdy ktoś wodzi go za nos. Pewnie, to, że mający teraz 700 tysięcy za podpis i 8 tysięcy za punkt Michelsen zażądał podwyżki, mocno go zirytowało. Dodatkowe żądania jeszcze bardziej. Małżeństwo z rozsądku wciąż jest jednak możliwe.