W sezonie 2022 Falubaz dostał od Unii Maksyma Borowiaka i Antoniego Mencela. Obaj przywozili bardzo cenne punkty, a pierwszy z nich momentami wręcz szokował. Wygrywał z liderami przeciwnych drużyn, a w biegu młodzieżowym pierwszego półfinału ligi wręcz ośmieszył Wiktora Przyjemskiego. Generalnie obaj młodzi leszczynianie okazali się wielkim wzmocnieniem drużyny, która jednak mimo tego nie zdołała awansować do PGE Ekstraligi. Teraz Falubaz z chęcią znów przygarnąłby Borowiaka. Pytanie, czy Unia będzie chciała go puścić. Sceptycznie do jazdy w PGE Ekstralidze podchodzi także sam 17-letni zawodnik. Był już o to pytany i odpowiedział, że raczej na razie nie chce rzucać się na aż tak głęboką wodę. Szkoda, bo z pewnością nie byłby gorszy niż wielu ekstraligowych juniorów. Swoimi występami na zapleczu udowodnił, że potrafi już wiele i w PGE Ekstralidze wcale nie musi być skazany na pożarcie. Zresztą, dla takich zawodników im wcześniej, tym lepiej. Jeśli chcesz liczyć się na tym poziomie, musisz zaczynać już w tym wieku. Czy znów postawią na duet Ratajczak-Jabłoński? Etatową parą Unii na sezon 2022 był Damian Ratajczak do spółki z Hubertem Jabłońskim. Mimo nieco gorszego niż oczekiwano sezonu, pewniakiem do składu jest ten pierwszy. To największy leszczyński talent. Pytanie, co z Jabłońskim. Kapitalnie zaczął rozgrywki, ale od tego czasu, czyli od pierwszej kolejki, de facto niczego nie pokazał. W dalszej części sezonu mówiąc wprost, woził ogony. Często przyjeżdżał kilkadziesiąt metrów z tyłu. Kilka biegów w lidze dostali też Mencel z Borowiakiem, ale im też za bardzo nie szło. Jak pisaliśmy wczoraj, Unia bardzo by chciała wystawić na pozycji juniora rewelacyjnego Ukraińca, Nazara Parnickiego, ale władze polskiego żużla są przeciwne temu pomysłowi. Parnicki uciekł do Polski przed wojną i prezentuje się kapitalnie, jeżdżąc tak naprawdę na sprzęcie, który jest nie za bardzo przeznaczony do użytku. Kluby doskonale zdają sobie sprawę z tego, co ten chłopak może pokazać, jeśli się go dosprzętowi. W Lesznie marzą o mocnej parze, nawet nie takiej jak Smektała-Kubera, ale chociaż tej Szlauderbach-Kubera. Do tego jednak bardzo daleka droga. Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata