Świercz ma za sobą słodko-gorzki sezon. Na jego początku, kiedy przyplątała się kontuzja jeździł bardzo zachowawczo, ale potem wyraźnie się rozkręcił. Udany finisz zaowocował zainteresowaniem kilku klubów z praktycznie wszystkich klas rozgrywkowych. - Byłoby szkoda, gdyby odszedł, bo on już zaskoczył i za rok może być tylko lepszy - mówi na łamach portalu polskizuzel.pl menedżer tarnowskiej drużyny Stanisław Burza. Gdyby chodziło tylko o pieniądze Unia nie miałaby szans konkurować z oboma klubami z Podkarpacia, a Świercz jest o tyle kuszącą opcją, że przed nim jeszcze trzy lata w gronie juniorów. W Tarnowie ani jednak myślą puszczać swojej perełki do rywali zza miedzy, chociaż ryzyko wyrwania Świercza ponoć jest, a sam żużlowiec też gryzie się z tematem. Inna sprawa, że Unia trzyma najważniejsze karty po swojej stronie i operacja nie musi być wcale łatwa w realizacji. Świercz podpisał w Tarnowie kontrakt do końca wieku młodzieżowca i wykupienie go może oznaczać wyłożenie na stół góry pieniędzy. Oni tak łatwo się nie poddadzą Tylko, że z gabinetów Unii płynie dość klarowny przekaz. Lepiej za wszelką cenę zostawić nieźle rokującego zawodnika i lidera formacji juniorskiej niż połasić się na parę groszy. - Zrobimy wszystko, żeby on był zadowolony z dalszej jazdy. Zagwarantujemy mu takie warunki, żeby zmiana straciła jakikolwiek sens. Bardzo nam na nim zależy, to nasz priorytet - wyjaśnia Burza Gra jest warta świeczki. Gdyby zabrakło Świercza, tarnowianie zostaliby na numerach 6/7 i 14/15 z niedoświadczonym Janem Heleniakiem lub Mateuszem Gzylem oraz duńskim diamentem - Williamem Drejerem. To spora strata, ponieważ Świercz w konfiguracji z Drejerem stworzyliby jeden z najmocniejszych duetów w 2. Lidze Żużlowej Stal wierci dziurę w brzuchu Świerczowi, bo niedawno wymknął jej się Szymon Bańdur, który przyjął lukratywną ofertę Wilków. 16-latek napytał sobie jeszcze przy okazji biedy, a rzeszowianie zamierzają pójść do sądu rodzicami żużlowca. W tle jest wyłudzenie 100 tys. w zamian za pięcioletnią umowę ze Stalą. Zawodnik miał wziąć kasę, a potem zwiać do beniaminka PGE Ekstraligi. Transakcja na linii Rzeszów - Tarnów byłaby więc odpowiedzią na ucieczkę Bańdura. Świercz wypełniłby po nim dziurę i otrzymał gwarancję walki o najwyższe cele w 2.LŻ. W macierzystym ośrodku może być z tym bowiem problem. W Krośnie Świercz nie jest opcją numer 1, a bardziej inwestycją w przyszłość. Wilki dysponują już nadwyżką wśród juniorów i o przebicie się do składu będzie podwójnie ciężko. Oprócz Krzysztofa Sadurskiego Wilki ściągnęły przecież Denisa Zielińskiego, a w odwodzie jest jeszcze wspomniany Bańdur.