Torunianie znów jako pierwsi w Polsce pojawili się na torze. Kilku żużlowców tej drużyny brało udział w treningowych jazdach na Motoarenie. Był Patryk Dudek czy też Paweł Przedpełski. Wydarzenie odbiło się szerokim echem w mediach, bo jakby nie patrzeć luty to w Polsce niezbyt popularny czas na organizację treningów na torze. Oczywiście są w Europie miejsca, w których nie ma z tym żadnego problemu. W Krsko, Gorican czy też we Włoszech lub Francji niejednokrotnie takie historie widywano. Zresztą w niedzielę w tym ostatnim kraju ruszyła już liga. - Treningi w lutym? To nie ma najmniejszego sensu. Przecież to, co oni sobie teraz posprawdzają, w kwietniu będzie bez znaczenia. Pomijam już fakt, że jeśli tak będą jeździć, to za chwilę będzie trzeba sprzęt dać do serwisu jeszcze przed ligą. Poza tym to prosta droga do znudzenia się żużlem jeszcze przed rozpoczęciem sezonu ligowego - uważa Jan Krzystyniak. - Te pierwsze treningi to "młócenie" non stop, by jak najszybciej wejść w rytm. Naprawdę bywa to męczące. A przecież chyba chodzi o to, by w sezon wchodzić na tzw. głodzie, prawda? - pyta. Za chwilę wyjadą w grudniu. Byle być pierwszym Były zawodnik Unii Leszno czy Falubazu uważa, że czas lutego i początku marca należy poświęcić na co innego. - To powinny być obozy, jakieś zespołowe konsultacje, zgrupowania. To także fajna pora na treningi motocrossowe, my tak kiedyś robiliśmy. A tutaj mamy coś w rodzaju walki o to, kto pierwszy wyjedzie na tor, niezależnie od warunków pogodowych. Za chwilę ktoś zdecyduje, że może warto spróbować w grudniu. Byle być pierwszym, wyprzedzić rywali. To nie ma żadnego sensu - tłumaczy. Dodajmy na marginesie, że Apator już kiedyś wyjechał na tor w lutym, i to na samym początku tego miesiąca. Niektórym wydawało się, to może im dać przewagę nad rywalami. Tymczasem... spadli z ligi. - To takie przekonanie, że kto pierwszy wyjedzie, ten najlepiej wejdzie w sezon, może jeszcze będzie mistrzem Polski. Widzimy po tym właśnie przykładzie z 2019 roku, że to jednak nie działa. Na tor należy wyjeżdżać wtedy, gdy mamy ligę za horyzontem i chcemy po prostu wejść w rytm meczowy. A nie w lutym, kiedy to do ścigania pozostaje jeszcze ponad miesiąc - kończy Jan Krzystyniak. Zobacz również: Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo