Zawieszeni do odwołania żużlowcy z Rosji nie mają pojęcia, co dalej. Tkwią w martwym punkcie, ale w związku z inwazją ich kraju na Ukrainę, nikomu specjalnie nie jest ich szkoda. Artiom Łaguta postanowił jednak tak czy inaczej wyjechać na tor, bo nigdzie oficjalnie nie poinformowano, jak długo Rosjanie będą wyłączeni z rozgrywek. Trening mistrza świata przyjęto z dużym zaskoczeniem, niektórzy mówili nawet o niesmaku. - Co nie jest zabronione, to jest dozwolone. Co nie jest zabronione, to jest dozwolone. Niech ci głodni jazdy zawodnicy sobie trenują. Ale im za chwilę przyjdzie wielka ochota na ściganie. I co wtedy? - pyta Jacek Frątczak. - Generalnie nie ma niczego złego w tym, że trenował. Ale jestem za tym, by takie sytuacje miały miejsce wyłącznie przy braku publiczności. Dopuszczanie do startów np. Łaguty w treningach punktowanych to już balansowanie na cienkiej granicy - dodaje. Start Rosjan w sparingu to zagrożenie bezpieczeństwa Krążą pogłoski o tym, że Łaguta faktycznie ma pojawić się w meczach kontrolnych Betardu Sparty Wrocław. To już może wzbudzić wielkie kontrowersje. - Ja jestem temu przeciwny. Przecież na to wydarzenie przyjdą kibice. Nie są oni dobrze nastawieni do Rosjan. I to jest jeszcze określenie delikatne. Mogą pojawić się nieprzyjemne teksty, a nawet zagrożenie bezpieczeństwa. Nawet na miejscu władz miasta byłbym przeciwny temu, by Rosjanin brał udział w takim wydarzeniu. To wszystko poszło za daleko - słyszymy. - Wiemy, że niczego nie wiemy. Wrócą za pół roku, za rok, wcale? Niektórym wydaje się, że to wszystko za chwilę się skończy. Ostrzegam przed takim optymizmem. W Ukrainie jest dramat. Faktycznie, Rosjanie tkwią w zawieszeniu i nie wiedzą, co dalej. Ale tego nie wiedzą np. też Bewley i Holder, którzy dołączyli do cyklu GP. Na jak długo? Na cały sezon? Czy do momentu odwieszenia Rosjan? To pytanie bez odpowiedzi. Jacek Frątczak zdaje sobie sprawę z tego, że rosyjscy żużlowcy są w trudnym położeniu, ale nie jest to w tej chwili ważne dla świata, wobec dramatu, jaki się rozgrywa z winy ich kraju. - Gdy pracowałem w klubach, brałem udział w pracach nad zawieszeniem zawodnika. Proszę mi wierzyć, to nic przyjemnego dla żadnej ze stron. Zawodnik sam nie wie, co go czeka. Ale teraz o czymś takim nie można myśleć. Wiem, że ich kusi by się pościgać. Nie wyobrażam sobie jednak póki co ich startów w lidze - kończy.