H. Skrzydlewska Orzeł od paru lat słynie z naprawdę dobrego marketingu. Specjaliści w klubie dwoją się i troją, by przyciągnąć na niedawno wybudowany obiekt jak największą liczbę kibiców. Pomimo ich starannych wysiłków, zmagania drużyny żużlowej ogląda niestety garstka publiczności. Ostatnio ośrodek z centralnej części kraju wymyślił coś specjalnego - otwarty trening z zawodnikami dla posiadaczy karnetów. Wydawało się, że fani będą zachwyceni. Tymczasem w komentarzach pojawiło się mnóstwo nieprzychylnych komentarzy. Czy słusznych? W pewnym sensie tak, ponieważ narzekano na nietypową porę zajęć. W poniedziałek o godzinie 13:00 wielu ludzi wciąż przebywa w pracy. Dzieci natomiast pilnie uczą się w szkołach. - Podpowiem, że 29 stycznia zaczynają się ferie i wtedy byłoby lepiej - pisał między innymi pan Marcin. - Bardziej chodziło nam o trening na torze, żeby sobie obejrzeć i mieć możliwość wejścia do parku maszyn. Brawo za pomysł, ale gorzej z realizacją - wtórował mu inny z kibiców. Słowa te błyskawicznie dotarły do trenera, który na klubowej stronie postanowił raz na zawsze zamknąć sprawę i wyjaśnić, dlaczego trening odbywał się o takiej, a nie innej porze. Trener nie patyczkuje się z kibicami. Drużyna jest dla niego najważniejsza - Nie bardzo rozumiem zamieszania jakie powstało wokół tego wydarzenia. Zgodziłem się na udział w zajęciach fanów, ale prosiłem o maksymalne ograniczenie ich ewentualnej liczby. Było to działanie nieplanowane - "ad hoc". Potem słyszę, że godzina była za wczesna, miejsce było złe i nie wszyscy mogli przyjść. To ja ustalam i rozpisuję godziny zajęć dla drużyny i to drużyna w tym momencie jest najważniejsza. Przed sezonem umówimy się z kibicami na dogodny termin i spotkamy się na torze - przekazał Maciej Jąder. Przed łodzianami wymagający sezon, w którym prawdopodobnie znów czeka ich walka o utrzymanie. Mieszkańcy miasta wierzą jednak w swoich ulubieńców i zachowują optymizm. - Nie przejmować się i iść do przodu - piszą.