Grzegorz Walasek to jedna z najbarwniejszych postaci polskiego żużla. Kiedy zaczynał, to trener Falubazu Zielona Góra Jan Grabowski trzy razy go wyrzucał. Bił go chorągiewką po tyłku, widząc, jakie błędy młody Walasek robi na torze. On jednak zawsze wracał i w końcu przekonał do siebie szkoleniowca. O mistrzu świata potrafił powiedzieć: "kawał szmaty" Mówią, że jest krnąbrny. W rozmowie z Marcinem Majewskim w programie Trzeci Wiraż przyznał, że nauczył się mówić ostro i zdecydowanie od ligowych prezesów. Stał się taki, bo w innym razie by sobie w żużlu nie poradził. Ma na koncie mnóstwo sukcesów. Zdobył trzy tytuły mistrza Polski. Indywidualnie w 2004 roku. Wygrał finał w Częstochowie. Drużynowo w 2003 i 2009 roku. Pierwszy raz z Włókniarzem Częstochowa, drugi raz z Falubazem. Znany jest nie tylko z wyczynów na torze, ale i ciekawych i kontrowersyjnych wypowiedzi. O Nickim Pedersenie, 3-krotnym mistrzu świata potrafił powiedzieć "kawał szmaty". U niego jednak zawsze było tak, że co w sercu, to na języku. "Zejdź, bo cię rozjadę" - Kiedy ja pracowałem w Toruniu, a on jeździł w Arged Malesie, to mieliśmy sparing, gdzie umówiliśmy się, że jak ktoś dotknie taśmy, to staje 15 metrów dalej - opowiada Jacek Frątczak, menadżer i kolega Walaska. - Klindt to zrobił, ale Grzesiek nie chciał. Poszedłem do niego, a on mi, że głupio się umówiliśmy i mam zejść, bo on ma dobrą koleinę. Uparłem się, a on zaczął mi grozić, że ruszy i pojedzie ze mną. Gdy dalej nie chciałem zejść, to on obrażony zjechał do parkingu. Po zawodach ochłonął i proponował piwo. - Innym razem obaj pracowaliśmy w Toruniu i tak się stało, że w biegu nominowanym ustawiłem go na gorszym polu startowym, bo był w sztosie. On jednak dał się zamknąć, przegraliśmy wyścig i ledwo zjechał z toru, to już poleciały w moją stronę inwektywy. Zrobił awanturę. Spotkaliśmy się godzinę później pod prysznicem, a on jakby nigdy nic: Jaca, masz szampon? Spier..., odpowiedziałem i tak od słowa do słowa podaliśmy sobie ręce. Jednak on jeszcze kilka razy wypomniał mi tamtą sytuację, mówiąc, że to był błąd. Od sezonu 2019 startował w Arged Malesie Ostrów. Po rozgrywkach 2020 miał kończyć karierę, ale przed świętami bracia Garcarek zaproponowali mu nową umowę. On jej nawet nie czytał, tylko od razu odesłał ze swoim podpisem. W 2021 wywalczył z Ostrowem awans do Ekstraligi i to ostatni jego wielki sukces. Być może za rok to powtórzy z ROW-em Rybnik, bo drużyna zbudowała skład, który będzie się liczył w grze o Ekstraligę.