Partner merytoryczny: Eleven Sports

Trener Stali reaguje na wpadkę lidera. Zaskakująca wypowiedź, jest dodatkowe tło

Stal Gorzów zaczęła sezon od porażki ze skazywanym na spadek ROW-em Rybnik, a kibice nie zostawiają suchej nitki na sztabie szkoleniowym. Piszą o wstydzie i wytykają trenerowi taktyczne błędy, które ich zdaniem przesądziły o przegranej. Mało kto zwrócił uwagę na to, co zrobił lider Stali Martin Vaculik. Nie pomógł drużynie, kiedy ważyły się losy meczu. Okazało się, że nie był do niego dobrze przygotowany. Trener Piotr Świst specjalnie dla Interii tłumaczy, co się stało.

Trener Piotr Świst tłumaczy, dlaczego Martin Vaculik miał tylko jeden dobry silnik na mecz Stali Gorzów w Rybniku.
Trener Piotr Świst tłumaczy, dlaczego Martin Vaculik miał tylko jeden dobry silnik na mecz Stali Gorzów w Rybniku./Paweł Wilczyński/Zdjęcia Paweł Wilczyński

Po przegranej Stali w Rybniku kibice rzucili się na trenera Piotra Śwista. Piszą, że nie dał szansy Oskarowi Chatłasowi, że pola startowe w nominowanych ustawił pod gwiazdy zamiast pomóc słabszym zawodnikom startującym w 14. biegu.

Poważne zarzuty pod adresem trenera Stali Gorzów Piotra Śwista

Najpoważniejszy zarzut dotyczy tego, że Świst nie poszedł do Andersa Thomsena przed 13. biegiem i nie powiedział mu, że ma przyjechać drugi, a nie pierwszy, bo to otworzyłoby pole do zastosowania podwójnej rezerwy taktycznej w nominowanych. Stal przegrywałaby 6 punktami, ale w dwóch ostatnich wyścigach pojechałaby para Thomsen, Martin Vaculik.

Nikt nie zwrócił jednak uwagi na to, że Vaculik, który w trzech pierwszych biegach był skuteczny i zbierał punkty (3, 2, 3), w końcówce stał się kompletnie bezużyteczny (defekt i zero). Z takim Vaculikiem podwójna rezerwa taktyczna nic by nie dała. Jak ustaliliśmy, Słowak miał awarię pierwszego silnika. Stało się coś z prądem, więc musiał wziąć drugi silnik. Ta jednostka napędowa okazała się jednak beznadziejna. Zdefektował na niej w pierwszym wyścigu, więc potem musiał ponownie wziąć ten z usterką.

Jak to możliwe, że Martin Vaculik ma tylko jeden dobry silnik?

Zapytaliśmy w gorzowskim klubie, jak to możliwe, że zawodnik tej klasy, co Vaculik ma tylko jeden dobry silnik na zawody? - Z tymi silnikami to jest tak, że większość zawodników wierzy w jeden i ciężko ich namówić do tego, żeby mieli przygotowane dwie, czy nawet trzy równorzędne jednostki. Nawet, jak ten jeden nie jedzie, to regulują dyszą lub zapłonem i tylko poważna awaria jest ich w stanie przekonać do tego, żeby przesiąść się na drugi motocykl. Wierzymy, że na kolejny mecz Martin będzie miał już dwa dobre silniki, bo jego punktów bardzo potrzebujemy. A swoją drogą, to taki Fajfer w Rybniku nie bał się zmieniać, miał aż trzy silniki, na każdym pojechał, i nic to nie dało - mówi nam trener Stali Piotr Świst.

Były prezes Stali Ireneusz Zmora jasno jednak daje zrozumienia, że cała ta sytuacja normalna nie jest. - Zawodnik powinien mieć na zawodach trzy równorzędne silniki. Tak, by po awarii jednego nie było problemu ze startem w kolejnych biegach. Najlepszym przykładem tego, jak powinno być jest Bartosz Zmarzlik - stwierdza.

Były działacz Stali Gorzów mówi o "pieniądzach na Barcelonę"

W tym miejscu warto przypomnieć to, co miesiąc temu mówił nam były wiceprezes Stali Przemysław Buszkiewicz. Krytykował on zawodników za to, że mają po jednym dobrym silniku. Miał też swoją teorię na temat tego, dlaczego tak się dzieje. Przyznał on, że kiedy był w Stali, to tylko dwóch zawodników realnie nie oszczędzało na sprzęcie i faktycznie wydawało duże pieniądze na silniki i remonty. Podał nazwiska Tomasza Golloba i Bartosza Zmarzlika. - Pozostali kupowali góra jeden silnik, ale przeważnie jeździli na starych, które remontowali i modlili się, żeby wytrzymały do końca sezonu - opowiada nam działacz.

Według Buszkiewicza połowa pieniędzy na przygotowanie idzie "na Barcelonę", czyli na wakacje i dobra luksusowe. Trudno się dziwić podobnym wnioskom. Przez zimę cała żużlowa Polska żyła sprawą rozliczeń Włókniarza Częstochowa z byłymi gwiazdami. Klub zażądał od nich pełnego rozliczenia z milionów na przygotowanie do sezonu i wtedy się zaczęło. Jeden z nich miał pokrycie najwyżej na połowę kosztów, jeden przedstawił fakturę na pralkę i zmywarkę.

Rekordowy mecz w polskiej lidze. "Co tam się stało?!". WIDEO/Polsat Sport/Polsat Sport

Gwiazdy Włókniarza w rozliczeniach wrzucały pralki i zmywarki

Prezes Włókniarz powiedział: sprawdzam, bo przez cały rok analizował sobie silniki zgłaszane do zawodów przez swoje gwiazdy. Numery się powtarzały. Na dokładkę były to te same numery, co w poprzednim sezonie. Jedna z gwiazd dopiero w czerwcu miała wpisać na listę pierwszy nowy silnik.

Korzystanie ze starego silnika nie jest oczywiście grzechem. Chodzi jedynie o to, żeby był on szybki i skuteczny. Zasadniczo gwiazda, od której zależy wynik meczu, powinna być perfekcyjnie przygotowana do zawodów. U Vaculika ewidentnie tego zabrakło. I to pomimo tego, że przygotowanie do meczu w Rybniku powinno być stosunkowo łatwe. W końcu w ciemno można było założyć, że tor będzie ubity pod lidera gospodarzy Nickiego Pedersena. W tej sytuacji było wiadomo, jaka powinna być charakterystyka silników, które trzeba zabrać na zawody. W praniu wyszło, że Słowak ma tylko jeden taki silnik. Dalecy jesteśmy od tego, żeby podpinać przypadek Vaculika pod teorię Buszkiewicza, ale faktem jest, że topowemu zawodnikowi nie przystoi bazować na jednym dobrym silniku.

Martin Vaculik/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Martin Vaculik na naradzie zespołu/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
Max Fricke i Martin Vaculik/Łukasz Trzeszczkowski/Zdjęcia Łukasz Trzeszczkowski
INTERIA.PL

Zobacz także

Sportowym okiem