Nicki Pe(ddd)ersen - jak to określił Marcin Kuźbicki z Eleven Sports - nie tylko pojechał słaby mecz. Trzykrotnemu indywidualnemu mistrzowi świata zabrakło po prostu cohones w starciu z Fogo Unią Leszno. Nie dość, że to trzykrotny mistrz świata, to także kapitan GKM-u, który nie dawał żadnego przykładu kolegom z toru. - Żadnych defektów nie było. Puściłem go na końcu, bo chciał coś jeszcze sprawdzić. Wiadomo, że jest nam na następnym meczu potrzebny. Przed nominowanymi w Lesznie już było po meczu, a jeden punkt w tę, czy tę stronę nie robił różnicy. Coś trzeba będzie porobić z jego silnikami - skomentował Janusz Ślączka, menedżer GKM-u Grudziądz. Po takim "występie" przydałoby się, by ktokolwiek porozmawiał z Nickim Pedersenem. Taka sytuacja źle działa nie tylko na zespół Duńczyka i portfele kolegów z toru, ale przede wszystkim fatalnie wizerunkowo na PGE Ekstraligę. GKM ma nóż na gardle Przed spotkaniem Fogo Unii Leszno z Zooleszcz GKM-em Grudziądz, to leszczynianie mieli nóż na gardle. Teraz sytuacja się odwróciła i to podopieczni Janusza Ślączki są w opałach, choć widmo spadku im nie grozi. - Na pewno Unia była wymagającym rywalem, a na dodatek pojechała świetny mecz. Też chcieliśmy pojechać taki, ale byli od nas lepsi. Szkoda, bo też jesteśmy w trudnej sytuacji i też mamy nóż na gardle. Cieszę się, że tylu kibiców nas oglądało. Klub z Leszna też na pewno jest zadowolony, że frekwencja dopisała i jeździliśmy można powiedzieć, przy prawie pełnych trybunach. Z pozytywów to był na pewno bardzo dobry mecz Wadima. Zdobył dwucyfrówkę i wygrał rezerwę taktyczną - powiedział Ślączka. Niezależnie od porażki w Lesznie, GKM wciąż może awansować do fazy play-off. - Wszystko jest realne, ale jesteśmy w trudnej sytuacji. Matematyka nie kłamie i jeśli ktoś chodził do szkoły, to może pododawać i odejmować, by wiedzieć, jak to wygląda - zakończył Janusz Ślączka.