Janusz Ślączka pierwszym trenerem GKM-u Grudziądz został w 2021 roku. Finalnie pracował z drużyną przez trzy lata, bo wszystko na to wskazuje, że po 15 listopada przestanie pełnić funkcję szkoleniowca tego zespołu. W czasie swojej pracy w Grudziądzu trzykrotnie zajmował siódme miejsce w PGE Ekstralidze. Z jednej strony za każdym razem udawało mu się uniknąć spadku, ale z drugiej cel, jakim był awans do play-offów nie został zrealizowany. - Za całokształt bardzo cenię pracę Janusza. Potrafił poukładać sprawy związane z torem i drużyną tak jak należy. Wiadomo, że czasami zdarzają się ruchy taktyczne, które nie zawsze się broniły, ale ja mam pozytywną opinię na temat jego pracy. Zwróćmy uwagę, że nie miał łatwego zadania. W trakcie jego "kadencji" zawodnicy borykali się z różnymi problemami - m.in. sprzętowymi - zwraca uwagę Marcin Murawski, prezes GKM-u. Oczywiście w klubie nikt oficjalnie tego nie potwierdza, ale Ślączka dłużej w Grudziądzu pracować nie będzie. Zmiana może wyjść obu stronom na dobre. GKM potrzebuje powiewu świeżej krwi, a trener nowych wyzwań. Poza wszystkim mieszka na południu Polski, więc zasadniczo musiał pokonywać olbrzymie dystanse, aby wracać z Grudziądza do domu. - Zabrakło kropki nad"i", czyli awansu do play-offów. Bardzo liczyliśmy, że uda się osiągnąć je w tym roku, ale po złym początku wstaliśmy z kolan. Do szóstego miejsca jednak trochę nam zabrakło - ocenił ostatni sezon Murawski. Znany prezes odbił się od ściany. Zawodnik pokazał, co znaczy honor Kto nowym pracodawcą Janusza Ślączki? Wszystko wskazuje na to, że w grze są dwa kluby. W środowisku mówiło się, że szkoleniowiec dogadał się z Włókniarzem Częstochowa. W międzyczasie pojawiły się plotki o możliwym porozumieniu z beniaminkiem 1. Ligi Żużlowej z Rzeszowa. W którymkolwiek z tych klubów Ślączka nie skończy będzie miał duże wyzwanie. Włókniarz spragniony jest walki o coś więcej niż brązowy medal i potrzebuje człowieka, który poukłada drużynę w parku maszyn. Stal z kolei chce spokojnie utrzymać się w 1. Lidze Żużlowej, a być może powalczyć o coś więcej. W Rzeszowie Ślączka mógłby spotkać się ze swoim dobrym znajomym, czyli Nickim Pedersenem, który w zeszłym tygodniu zawarł porozumienie z działaczami. Zaskakująca oferta menadżera. Polak na to pójdzie?