Dariusz Ostafiński, Interia: PZM wykluczył Rosjan z jazdy w polskiej lidze. Pan miał jakiegoś w kadrze? Nikołaj Kokin, trener łotewskiego Lokomotivu Daugavpils: Był u nas Arsłan Fajzulin. Jednak to był kontrakt warszawski, bez ustalonych warunków finansowych i bez prawa do startu. A jak wygląda sytuacja na Łotwie. Dariusz Sajdak, były mechanik Grigorija Łaguty, mówił nam niedawno, że Daugavpils to praktycznie rosyjskie miasto, że połowa Łotwy to Rosjanie. - Po wojnie dużo Rosjan przyjechało na Łotwę. Kraj stał się częścią Związku Radzieckiego, wiele osób zjawiło się tu za pracą. Powstały tu różne zakłady, to był magnes. Ja sam jestem w połowie Łotyszem, w połowie Rosjaninem. Ojciec jest Łotyszem, mama Rosjanką. Nie boi się, że Rosja znowu wyciągnie ręce po Łotwę? Niektórzy eksperci snują scenariusz, że po Ukrainie przyjdzie czas na byłe republiki bałtyckie. - Ja nie wiem, co będzie i niczego nie da się wykluczyć. Nikt nie zagwarantuje nam spokoju. Pocieszać możemy się jedynie tym, że jesteśmy w Unii Europejskiej i w NATO. Ukraina jest sama, nie ma jej w tych strukturach, więc tam było Rosjanom łatwiej zaatakować. Putin mógł przewidzieć, że inni nie będą się chcieli bić za Ukrainę. Z Łotwą, czy z Polską jest jednak inaczej. I myśli pan, że to zatrzyma Putina? - Nie wiem. To wie tylko on, główny mieszkaniec Kremla. Optymistycznie jednak zakładam, że nawet, jak jemu przyjdzie ochota na atakowanie krajów będących w strukturach NATO i Unii Europejskiej, to reakcja będzie zdecydowana. PZM dobrze zrobił wyrzucając Rosjan z ligi? - Według mnie stracą polskie kluby, kibice i sami zawodnicy. Putin nie straci nic. On nawet nie wie, co to jest żużel. Taki Sajfutdinow czy Łaguta nie są w stanie wpłynąć na Putina. Nie mają takiej możliwości, bo on ich nawet nie dostrzega. Dla niego są nic nieznaczącym trybikiem. Natomiast dziwnie to wygląda, jak ludzie od lat mieszkający w Polsce, płacący tam podatki nagle są wykluczani. Ja tego nie rozumiem, bo gdzie indziej biznes się kręci. Co pan ma na myśli? - Choćby to, że na ulicach Daugavpils widzę tiry na rosyjskich rejestracjach, które jadą z krajów Unii Europejskiej z różnymi towarami. Mówi się o sankcjach, a ja się pytam, jakie sankcje? Ja widzę na ulicy coś innego. Jak powiedziałem, biznes się kręci. Bracia Łaguta jeździli w Daugavpils, Grigorij mieszka na Łotwie. Pan ich pytał, dlaczego jeden z nich w sprawie wojny kręcił, a drugi zwyczajnie nie zdobył się na potępienie agresji. - Nie gadałem z nimi. Wiadomo, że wojna jest zła, że ta inwazja jest zła, ale ja tego za nich nie mogę powiedzieć. Może jeden z drugim dobrze nie pomyślał, chlapnął cos i wyszło, jak wyszło. Gleb Czugunow mówił nam, że Rosjanie krytykujący władzę mają dużo do stracenia, że wielu ludzi boi się powiedzieć cokolwiek złego o Putinie. - To może być wytłumaczenie. Oni mają rodziny w Rosji, może boją się o swoich bliskich. Pan się boi? - Nie, ale ja mieszkam na Łotwie. W połowie rosyjskiej Łotwie. - Tak, ale ja mogę powiedzieć, co myślę. Inna sprawa, że ja nie lubię narzekać w internecie na Putina. W ogóle to uważam, że jak ktoś chce pomóc Ukrainie, to powinien wziąć automat do ręki i walczyć albo dać pieniądze. Znów zacytuję Sajdaka, który mówił nam, że był z Łagutą na Łotwie, oglądał kanał Rossija 24, rozmawiał z ludźmi i przyznał, że był przerażony tym, co gadają o wojnie, tym, że w nią nie wierzą, że trupy na ulicach, to tylko wynajęci aktorzy. - Wszystko zależy od tego, kto i co ogląda. Wiadomo też, że każdy wykrzywia informację do pewnego stopnia na swoją korzyść. Niektórzy w tym przeginają bardziej, inni mniej. Pan w wojnę wierzy? - Mam kanał Rossija 24, ale mam też swój rozum. Wiem, że nie ma żadnych aktorów, że jest wojna, na której giną zwykli ludzie. Ja o tym wiem, bo mam sąsiadów, którzy w Ukrainie mają rodziny. W Doniecku i na zachodniej stronie też. Dzwonią, rozmawiają, do mnie to dociera. Czuje pan zbliżający się sezon żużlowy? - Nie czuję, ale trzeba jechać, walczyć. Nie martwi się pan o swoją drużynę. W Polsce ktoś może was wziąć za Rosjan, nastroje są, jakie są. - Wiem, słyszę, że kierowcy rosyjskich ciężarówek obrywają, że mają gorące rozmowy z ludźmi. U nas nie ma jednak Rosjan. Mówimy w tym języku, ale jesteśmy Łotyszami. Zatem nie boję się o nas. Inna sprawa, że byłoby dobrze, jakby ta wojna skończyła się, zanim sezon ruszy. Może się dogadają