Przetasowania, do jakich doszło w drużynach, w wielu przypadkach całkowicie zaskoczyły kibiców. Przed zakończeniem minionego roku najlepsi żużlowcy podpisali kontrakty, a ich decyzje niejednokrotnie wprawiły wręcz w osłupienie fanów "czarnego sportu". Miano najbardziej szokującego transferu wypada przyznać przejściu Piotra Protasiewicza z Polonii Bydgoszcz do ZKŻ Zielona Góra. Co najciekawsze decyzja Pepe zaskoczyła w równym stopniu zarówno kibiców, jak i działaczy bydgoskich - przynajmniej takie wrażenie sprawiali ci ostatni. Jeszcze kilka dni przed oświadczeniem zawodnika o zmianie barw klubowych, wypowiedzi włodarzy "Gryfów" wskazywały na to, że wszystko jest na najlepszej drodze do przedłużenia umowy z liderem Polonii. Podpisanie kontraktu z beniaminkiem rozgrywek było pretekstem do pojedynku na oświadczenia, jaki stoczyli ze sobą Protasiewicz i zarząd bydgoski. Kto z tej potyczki wyszedł zwycięsko, o ile w ogóle ktokolwiek wyszedł, każdy powinien sam ocenić. Faktem jest, że na szczęście po dwóch oświadczeniach ze strony zawodnika i odpowiedzi "Gryfów" sprawa się zamknęła. Niewiele mniejszy szok przeżyli fani Unii Leszno po tym, jak okazało się, że z klubem po bardzo udanym sezonie rozstał się Rafał Dobrucki. "Dobrus" w tegorocznych rozgrywkach wraz z Damianem Balińskim współtworzył najskuteczniejszy duet "Byków". Naturalnym więc wydawało się, że zachowanie w swoich szeregach najlepszej pary ekipy, będzie celem kierownictwa Unii. Po pozyskaniu Jarosława Hampela w składzie pozostało miejsce dla jednego seniora i miał nim być zawodnik z trójki Dobrucki, Loram, Miśkowiak. Osiągnięcia minionego roku jednoznacznie wskazywały na to, że najlepszym z kandydatów jest właśnie Dobrucki. Sprawy potoczyły się inaczej i w Lesznie umowę podpisał Miśkowiak, a "Dobrus" zdecydował się na przejście do Rzeszowa. W porównaniu z tymi zmianami z pewnością mniejszą niespodzianką było opuszczenie Atlasu Wrocław przez Jarosława Hampela. Już po zakończeniu rozgrywek głośno mówiło się o tym, że mistrzowie Polski będą musieli zrezygnować z usług kogoś z trójki: Crump, Andersen, Hampel. Wszyscy trzej zakwalifikowali się do przyszłorocznego cyklu GP, a zgodnie z polskim regulaminem w meczu ekipa może wystawić tylko dwóch stałych uczestników GP. Spośród liderów Atlasu najmniej skuteczny był "Mały" i to on rozstał się z dotychczasowym pracodawcą. Hampel znalazł przystań w Lesznie, a na tę decyzję wpłynęła wieloletnia współpraca z Józefem Dworakowskim - prezesem Unii. Zaskoczeniem dla kibiców Stali Rzeszów była niewątpliwie decyzja Tomasza Chrzanowskiego, który zrezygnował ze startów w Ekstralidze i wrócił do Lotosu Gdańsk. Chrzanowski był w tym roku krajowym liderem "Żurawi", dlatego można się było spodziewać, że po niezłym sezonie przedłuży umowę z klubem. Zawodnik i kierownictwo nie doszli do porozumienia, w związku z czym Tomek zmienił barwy. Podwójny transfer Rafała Okoniewskiego i Mariusza Staszewskiego również nie pozostał bez echa w żużlowym światku. Obydwaj przyczynili się do awansu ZKŻ Zielona Góra do Ekstraligi, ale mimo to nie będą w 2007 roku bronić barw beniaminka. Uzgodnili warunki współpracy z bydgoskimi "Gryfami" i w plastronie Polonii wyjadą na tor. W ten sposób za Piotra Protasiewicza, który właśnie do Zielonej Góry się przeniósł, Bydgoszcz pozyskała dwóch tamtejszych żużlowców. Znacznie mniejsze przetasowania zaszły zimą wśród zawodników zagranicznych. Zdecydowana większość spośród najlepszych obcokrajowców pozostała wierna barwom bronionym w 2006 roku. Najskuteczniejsi, czyli Jason Crump, Leigh Adams, Greg Hancock, Nicki Pedersen, Hans Andersen czy Andreas Jonsson przedłużyli kontrakty z dotychczasowymi pracodawcami. Zaskoczył natomiast Ryan Sullivan, który ostatnie 6 lat spędził w częstochowskim Włókniarzu. Australijczyk przez ten czas niejednokrotnie prowadził "Lwy" do ligowych zwycięstw. Również w ubiegłym roku wspomógł zespół, przyczyniając się walnie do zdobycia srebrnego medalu DMP. "Kangur" na polskich torach osiągnął w 2006 roku wysoką średnią ponad 10 punktów w meczu. Mimo udanego sezonu postanowił spod Jasnej Góry przenieść się do Torunia, gdzie zaczynał swoja przygodę na polskich torach. Decyzję uzasadniał tym, że w grodzie Kopernika ma swoich sponsorów, mechaników i warsztat. Przede wszystkim zaś liczy na to, że zmiana pozytywnie go zmotywuje, co wpłynie na rozwój jego kariery. Włodarze Apatora liczą na to, że Sullivan stanie się w tegorocznych rozgrywkach jednym z liderów "Aniołów". Barwy klubowe zmienił też Lukas Dryml, który przeniósł się z Tarnowa właśnie do Częstochowy. Rok 2006 nie będzie dobrze wspominany przez Czecha i jego brata Alesa, który odniósł na torach angielskich ciężką kontuzję i w związku z tym Lukas przedwcześnie zakończył starty, by czuwać przy nim. Wcześniej Dryml na polskich torach spisywał się bardzo słabo. Zaliczył właściwie tylko dwa udane występy w meczach w Częstochowie i we Wrocławiu. Dobra dyspozycja w jaskini "Lwów" wpłynęła na wybór pracodawcy na kolejny rok. Lukas Dryml podpisał kontrakt z Włókniarzem, licząc na to, że będzie w stanie pod Jasną Górą zdobywać sporo punktów. Do Częstochowy trafił także Antonio Lindbeack. Szwed w minionym roku nie występował na polskich torach, co mogło dziwić wielu kibiców. Lindbeack startował w cyklu Grand Prix, gdzie niewiele zabrakło mu do zakwalifikowania się do czołowej ósemki. Ostatecznie zajął 10 miejsce tuż za Tomaszem Gollobem i Jarosławem Hampelem. Antonio to jedna z największych nadziei skandynawskiego speedway`a, więc warto będzie obserwować, jak wypadnie jego konfrontacja z polską Ekstraligą. Z Tarnowa do Rzeszowa przeniósł się Scott Nicholls. Anglik w ubiegłym roku nie potrafił odnaleźć się w drużynie "Jaskółek". Zwiódł zwłaszcza w Rybniku, gdzie jego niedyspozycja przyczyniła się do zaskakującej porażki Unii - jak się później okazało było to jedyne zwycięstwo "Rekinów" w całym sezonie. Nicholls w Rzeszowie będzie miał zastąpić Holtę. Rozstanie Norwega z "Żurawiami" odbyło się w nie najlepszej atmosferze. Po konflikcie, do którego doszło między zawodnikiem, a szefostwem klubu jeszcze w trakcie rozgrywek, jasnym było, że Rune Holty w plastronie Stali Rzeszów kibice już nie ujrzą. Nowym klubem norweskiego zawodnika stała się Unia Tarnów, w której powierzona mu będzie funkcja podstawowego obcokrajowca. Zima przyniosła dużo niespodzianek zwłaszcza wśród polskich zawodników. Minęły już chyba bezpowrotnie czasy, gdy żużlowcy niemal w trakcie całej kariery wierni byli macierzystym klubom. Kibice czarnego sportu pamiętają jeszcze wieloletnie występy Romana Jankowskiego w Unii Leszno czy Andrzeja Huszczy w ZKŻ Zielona Góra. Obydwaj dopiero w ostatnich latach startów decydowali się na zmiany barw - Huszcza do dziś skutecznie walczy w ekipie poznańskich "Skorpionów" będąc jednym z liderów drużyny niższej klasy rozgrywkowej. Jankowski i Huszcza stali się ikonami żużla w swoich miastach. Obecnie niewielu zawodników wybiera tę drogę. Zmieniło się oblicze czarnego sportu, ale czy na lepsze? Konrad Chudziński