Złamana kość ramienna, uszkodzony staw barkowy, złamany łokieć i złamana pięta - tak wygląda lista obrażeń Mikkela Michelsena po feralnym upadku 7 września w Grand Prix Łotwy w Rydze. Nie trudno się domyślić, że uraz ten zakończył już sezon Duńczyka. Kilkanaście godzin po kraksie był już na stole operacyjnym w Polsce. To nie są dobre informacje z obozu Michelsena Zawodnika czeka teraz bardzo długa droga dochodzenia do siebie po tych kontuzjach. Ramię i staw barkowy zostały zoperowane, bo wymagały interwencji chirurgicznej. Z całej gamy urazów Mikkela ten z pewnością jest najbardziej poważny. Akurat ta część ciała w przypadku żużlowców jest bardzo newralgiczna. Przekonał się o tym w ostatnim czasie m.in. Janusz Kołodziej. Lider Fogo Unii Leszno leczył właśnie uraz barku, który doskwiera mu do dzisiaj. - W takim przypadku potrzeba wielu miesięcy, aby wrócić do pełnej sprawności - mówił. Jeszcze gorzej sytuacja wyglądała u Jasona Doyle'a, który przez uraz barku już w maju musiał zakończyć sezon. Podobną drogę będzie więc musiał przejść Michelsen, a to w praktyce oznacza zaburzone przygotowania do nowego sezonu. Na szczęście pozostałe obrażenia nie wydają się być aż tak poważne. Złamany łokieć zawodnik ma leczyć zachowawczo. Uszkodzenie kości nie jest aż tak poważne, jak w przypadku Taia Woffindena, który po złamaniu tej części ciała również zakończył sezon i czeka go wielomiesięczna operacja. Stopa Mikkelsena też powinna sam się wygoić. Apator z niepokojem patrzy w stronę Michelsena Te wszystkie informacje mogą być bardzo niepokojące dla Apatora Toruń - nowego klubu duńskiego zawodnika. Jeszcze do niedawna mówiło się, że tamtejsi działacze ubili bardzo dobry interes na tym transferze. Wymienili najsłabsze seniorskie ogniwo (Paweł Przedpełski) i zastąpili go właśnie Michelsenem przesadnie nie przepłacając. Tymczasem powroty po tak skomplikowanych kontuzjach zawsze rodzą znaki zapytania. W tym momencie pewne jest to, że Mikkel nie będzie miał takiego komfortu w przygotowania do nowych rozgrywek jak zawsze. Najpierw czeka go wielomiesięczna rehabilitacja, a dopiero później treningi z pełnym obciążeniem. Pytanie więc, jak to obije się na jego formie. W Toruniu życzyliby sobie, aby wraz ze zmianą klubu Michelsen wrócił do swojej najlepszej formy. We Włókniarzu popadł w marazm, a przecież chwilę wcześniej - jeszcze jako zawodnik Motoru Lublin, był absolutną gwiazdą PGE Ekstraligi.