Jeszcze kilka tygodni temu ZOOleszcz GKM Grudziądz był w miarę spokojny o transfer Maxa Fricke. Klub dogadał się z liderem Stelmet Falubazu, gdy zielonogórzanie przeżywali trudne chwile. Fricke miał prawo stracić wówczas nadzieję na awans i związać się z innym klubem. Fricke, to kluczowe nazwisko w układance Teraz jednak wszystko się zmieniło. Falubaz jest na fali wznoszącej i staje na głowie, żeby po ewentualnym awansie zbudować skład, który pozwoli się utrzymać. Fricke, to kluczowe nazwisko w tej układance. Z naszych informacji wynika, że ostatnie dnie wiele w kwestii Australijczyka zmieniło. W GKM-ie rwą sobie włosy z głowy, bo już wiedzą, że Fricke na poważnie rozważa możliwość pozostania w Falubazie po awansie. Najwyraźniej porozumienie GKM-u z Fricke było bardzo kruche. GKM bez Fricke znajdzie się w trudnym położeniu GKM bez Fricke znajdzie się w niezwykle trudnym położeniu. Nicki Pedersen, Krzysztof Kasprzak, Norbert Krakowiak i nawet Frederik Jakobsen, to za mało, by myśleć o sukcesach. Taki GKM będzie musiał liczyć na cud, czyli na to, że PZM dopuści Rosjan z polskim obywatelstwem, a Wadim Tarasienko dostanie nasz paszport przed listopadowym oknem, ewentualnie przed startem ligi. Notowania Falubazu po zatrzymaniu Fricke wzrosną. Drużyna będzie miała szkielet, który w przypadku dobrej obudowy ma szansę powalczyć o 7. miejsce w PGE Ekstralidze w sezonie 2023. Kluczowe będzie dołożenie solidnego Polaka, zawodnika U-24 i juniora. Na liście życzeń są Grzegorz Zengota, Przemysław Pawlicki, Luke Becker. Falubaz walczy też o zatrzymanie Jana Kvecha. Czytaj także: Trener wyszedł, tak jak stał i już nie wrócił