W Ostrowie zbudowano zespół, który w teorii ma balansować na granicy fazy play-off i play-down. Już na otwarcie wylano na nich kubeł zimnej wody. Drużyna poległa u siebie z Cellfast Wilkami Krosno, choć początek meczu należał do gospodarzy. Od razu ruszyła lawina spekulacji. Ważna zmiana w Ostrowie, trener odsłania kulisy Chodzi o tor, który wraz z odejściem Mariusza Staszewskiego do Częstochowy zmienił się nie do poznania. Było dużo luźnej nawierzchni i jazdy pod płotem. - Przeprowadziliśmy wspólną rozmowę i jednogłośnie stwierdziliśmy, że chcemy taką nawierzchnię, jaka była wczoraj. Zawodnicy mają najważniejszy głos i pomimo porażki nadal chcą na takiej startować - wyjaśnia nam Kamil Brzozowski. Nowy sztab nie chce zwalać winy na tor, choć m.in. Sebastian Szostak nie ukrywał tego, że trudno jest mu zaadaptować się do nowych warunków. Przez ostatnie tygodnie starano się uczynić go powtarzalnym. Trenowano w bardzo zbliżonych warunkach, lecz różnicę stanowiła temperatura. Ta w niedzielę oscylowała w granicach 20 stopni Celsjusza. Klub z Ostrowa ma w odwodzie mocnego zawodnika Poniżej oczekiwań spisała się nie tylko polska formacja seniorska, ale również Oliver Berntzon. Szwedowi nie można odmówić ambicji, jednak dużo punktów z tego nie było. 31-latek zaleczył już uraz ręki, lecz w ostatnich dniach dopadło go przeziębienie. - Rozumiem to, organizm jest wtedy osłabiony, a mimo to szarpał i walczył - zauważa. Moonfin Malesa na razie ani myśli o tym, żeby do pierwszej drużyny włączyć Nicolaia Klindta, z którym podpisano kontrakt warszawski. Zarząd rozsądnie wydaje pieniądze, mając też z tyłu głowy zeszłoroczne turbulencje. Wówczas przeznaczono na skład spore kwoty, a finalnie zespół nie awansował nawet do finału. - Po drugie dodatkowy zawodnik wprowadza negatywną atmosferę. Na chwilę obecną chcemy dać szansę podstawowym zawodnikom. Nie mamy zamiaru ich odstawiać po pierwszym nieudanym meczu. Tak to nie działa - kończy.