Skazany na żużel Nazwisko Rempała znane jest prawdopodobnie przez każdego kibica tej dyscypliny w Polsce. Żużel uprawiał ojciec Krystiana - Jacek, który może pochwalić się osiągnięciami na krajowej arenie. Podobnie jak jego wujkowie - Tomasz, Grzegorz i Marcin. Wszyscy jeździli na żużlu. Świetnie zapowiadała się przede wszystkim kariera tego ostatniego, jednak po przejściu z wieku juniora na seniora totalnie się pogubił i przepadł. Wspominamy Marcina Rempałę, bo to do niego często Krystian był porównywany. Spekulowano, że talent ma równie duży jak jego wujek, ale tym razem każdy liczył, że rozwijając się pod czujnym okiem swojego taty, nie popełni błędów wujka, który rozmienił swój potencjał na drobne. Zresztą w żużlu jest tak, że młodzi adepci, których rodzina wcześniej jeździła na motocyklu, mają nieco łatwiej. Chodzi o przekazywanie wiedzy, dostępność do sprzętu, kontakty i wiele innych. Tymczasem mały Krystian od najmłodszych lat kręcił się u boku swojego ojca, kiedy ten jeszcze czynnie startował. Na duży motocykl wsiadł jako nastolatek i robił na wszystkich olbrzymie wrażenie. Imponowała jego technika i nienaganna sylwetka. Szybko zaczęto wróżyć mu wielką karierę. Feralny mecz Rempała licencję żużlową zdał w barwach Stali Rzeszów, w której zadebiutował w lidze. Był to rok 2014. Po dwóch latach przeniósł się jednak do rodzinnego Tarnowa, gdzie zamierzał kontynuować karierę. Dla Unii był to jeden z najważniejszych transferów tamtego okresu. Wszystkim w klubie zależało na tym, aby kolejny z klanu Rempałów jeździł właśnie z Jaskółką na plastronie. I tak też się stało, chociaż nikt nie przewidział, że młodemu zawodnikowi przyjdzie pojechać w ledwie czterech meczach.22 maja 2016 roku jego drużyna udała się na wyjazdowe spotkanie do Rybnika. To tam rozegrał się cały dramat. Rempała wyjechał do wyścigu młodzieżowego, jednak parędziesiąt sekund przed startem biegu zgasł mu motocykl. W międzyczasie team zawodnika zdążył podstawić mu na start drugą maszynę. Taśma poszła w górę i już na pierwszym łuku doszło do karambolu. Kacper Woryna, reprezentant ROW-u Rybnik, uderzył w młodego Rempałę. Pech w tym, że stało się to na tyle nieszczęśliwe, że zawodnikowi Unii spadł kask. Z pełnym impetem uderzył głową o tor. Już wtedy było jasne, że sytuacja jest wyjątkowo poważna.Rempała w stanie krytycznym został przetransportowany do szpitala w Jastrzębiu Zdroju. Tam przez sześć dni trwa walka o jego życie. Niestety, ale od początku rokowania były fatalne. Lekarze najpierw stwierdzili śmierć mózgu, a następnie 22 maja zgon. Świat żużlowy pogrążył się w rozpaczy. Odwołano kolejkę ligową w Ekstralidze. Wszyscy byli w szoku. Rodzina kwestionowała ustalenia prokuratury Na zlecenie prokuratury w Rybniku przeprowadzono eksperyment, który miał wykazać, czy poprawnie zapięty kask żużlowy może spaść zawodnikowi z głowy. Taki argument wysnuła rodzina zmarłego żużlowca. Ich zdaniem do śmierci Krystiana przyczynił się Kacper Woryna, którego motocykl miał zedrzeć kask z głowy Rempały. Prokuratura ustaliła jednak, że jest to niemożliwe. Jej zdaniem konsekwencje upadku nie byłby tak drastyczne, gdyby w trakcie wyścigu zawodnik Unii Tarnów miał zapięty kask. Do dziś zresztą ta teza jest najczęściej powielana. Panuje bowiem przekonanie, że Rempała, któremu zdefektował motocykl, odruchowo odpiął kask myśląc, że i tak w biegu nie pojedzie. Nie spodziewał się, że jego team zadziała szybko i podstawi mu drugą maszynę.W pewnym momencie spór pomiędzy rodziną Rempałów, rybnickim klubem i Kacprem Woryną przybrał na sile. ROW i jego prezes Krzysztof Mrozek stanowczo odpierali zarzuty. Byli przygotowani na ewentualną konfrontację w sądzie. Działacz utrzymywał teorię wysnutą przez prokuraturę oraz odpierał zarzuty mówiące o nieregulaminowo przygotowanym torze. Z czasem sprawa jednak ucichła. Pogrzeb, o jakim inni mogą pomarzyć Krystian Rempała został pochowany z największymi honorami. W uroczystości pogrzebowej brało udział kilkaset osób. Wśród nich kibice, działacze i zawodnicy z Tomaszem Gollobem na czele. Msza żałobna została odprawiona w pobliskim do tarnowskiego stadionu kościele. Po jej zakończenie kordon pogrzebowy udał się ulicami Tarnowa aż na miejsce wiecznego spoczynku. Droga była iście symboliczna, bo mijała żużlowy stadion, czyli miejsce w którym Rempała spędził większość swojego życia. Pochowany został przy akompaniamencie ryku żużlowego motocyklu i gromkiego "Krystian Rempała" niosącego się z ust zebranych kibiców.