Tragedia, która przyćmiła wielkie plany Zanim przejdziemy do podsumowania meczów ćwierćfinałowych PGE Ekstraligi nie sposób nie wspomnieć o hitowym półfinale w eWinner 1. Lidze między Stelemet Falubazem Zielona Góra a Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Niestety, ale wynik spotkania zszedł na drugi plan po karambolu, w wyniku którego Adrian Miedziński doznał urazów czaszki i kręgosłupa. Obecnie przebywa w stanie śpiączki farmakologicznej, a całe środowisko modli się o jego powrót do zdrowia. To podwójny cios dla zespołu z Bydgoszczy, który przed piątkowym meczem był faworytem tego starcia. Nie dość więc, że stracili swojego zawodnika, to jeszcze przed rewanżem ich szanse na odwrócenie rezultatu na swoją korzyść wydają się iluzoryczne. Niewykluczone więc, że wielkie plany podboju PGE Ekstraligi będzie trzeba odłożyć przynajmniej o rok. Apator zrobił wynik ponad stan Przeciętni juniorzy, brak Emila Sajfutdinowa, nierówna jazda Pawła Przedpełskiego i Jacka Holdera, a i tak drużyna toruńska znalazła się w półfinale. Po takim sezonie nikt w Apatorze nie będzie mógł mówić o niezadowoleniu. Można nawet zaryzykować tezę, że drużyna Roberta Sawiny zrobiła wynik ponad swoje możliwości. Choć w sporcie różnie bywa, dziś trudno dawać im większe szanse w półfinałowej konfrontacji z Motorem Lublin. Spartę stać było tylko na przebłyski Mistrzowie Polski sami skomplikowali sobie życie porażką na własnym torze z Włókniarzem. Dobrze więc wiedzieli, że chcąc awansować do półfinału potrzebują wygranej w Częstochowie. Początkowo zanosiło się na równą rywalizację, ale później zwyczajnie zabrakło armat. Ten mecz był zarazem świetnym podsumowaniem tej drużyny w bieżących rozgrywkach. Często pogubiony Tai Woffinden, słaby Gleb Czugunow i miewający gorsze momenty Maciej Janowski. Przy takim krajobrazie trudno o lepszy wynik. Pewnie, gdyby nie feralny mecz w Toruniu i porażka w ostatnim biegu, to po dwumeczu ze Stalą Gorzów Sparta najpewniej znalazłaby się w półfinale - nawet jako lucky loser. Tego szczęścia brakowało jednak od samego początku rozgrywek. Niemoc Zmarzlika w Grand Prix Sobotnia runda Grand Prix we Wrocławiu bez Polaka na podium. Liczyliśmy przede wszystkim na trio: Zmarzlik, Dudek i Janowski. Najdalej zaszedł ten ostatni, ale w finale zajął ostatnie miejsce. Chyba największym rozczarowaniem jest mimo wszystko wicemistrz świata, który w lidze nie ma sobie równych, tymczasem w Grand Prix wygrał w tym roku ledwie jedną rundę - na inaugurację cyklu w Gorican. Skąd bierze się ta niemoc Zmarzlika? Trudno powiedzieć, ale niewykluczone, że Polak podchodzi do rywalizacji o mistrzostwo świata z chłodną głową. Wciąż ma bezpieczną przewagę nad drugim Leonem Madsenem, więc stara się szanować każdą pozycję. Wiele wskazuje na to, że w tym roku wywalczy tytuł dużo mniejszym nakładem sił niż w zeszłym sezonie, który był dla niego doskonały, a i tak musiał zadowolić się srebrem, bo w końcowym rozrachunku nieznacznie skuteczniejszy okazał się Artiom Łaguta.