Po raz pierwszy nazwisko Zmarzlik pojawiło się w polskim żużlu za sprawą Pawła - brata Bartosza, a obecnie menedżera trzykrotnego mistrza świata. Jest starszy o dwa lata, toteż wcześniej zaczął na dobre karierę sportową. Mówiło się o nim jako wielkim talencie. Marzenia zabrała mu jednak kontuzja z 2012 roku. W jej wyniku złamał... i zakończył karierę. Mama Bartosza zabroniła jazdy na żużlu To traumatyczne wydarzenie wpłynęło na podejście rodziny Zmarzlików do uprawiania żużla przez ich synów. Paweł skończył jeździć, a Bartosz dostał zakaz dalszych treningów. Nie były to słowa rzucone na wiatr, bo Zmarzlik junior nie trenował przez miesiąc. Weto postawiła przede wszystkim mama. - Byłem pierwszą osobą, która znalazła się na torze przy Pawle, kiedy doznał upadku. Widziałem, jak bardzo cierpiał. Potem rozmawiałem z wieloma osobami, którym tłumaczyłem, co się stało. Przeżyłem tamto wydarzenie. Po upadku mama nie chciała, aby dalej jeździł - wspominał tamto wydarzenie Bartosz Zmarzlik będący gościem podcasu Żurnalisty. - Wtedy brat bardzo mi pomógł. Powiedział, żeby nie karać mnie za jego pech i żebym mógł dalej robić to co kocham. Miałem jednak przerwę. Nie jeździłem na żużlu bodajże około miesiąca. Potem udało się przekonać mamę do zmiany zdania. Pojechałem na mistrzostwa Polski juniorów w parach. Bez treningu zdobyłem w tamtych zawodach komplet punktów - dodał. Bartosz szybko jednak zdradził swój nieprzeciętny talent. Rodzice żużlowca błyskawicznie przekonali się, że warto było dać mu zgodę, bo ten rozwijał swoją karierę w błyskawicznym tempie. W wieku 21 lat został brązowym medalistą mistrzostw świata. Dziś na koncie ma już trzy tytuły i jest absolutną gwiazdą dyscypliny. Brat Paweł pełni rolę menedżera, a tata jest ważną częścią teamu. Zmarzlik to bohater głośnego transferu do Motoru Lublin Bartosz za sprawą lat spędzonych w Stali Gorzów stał się żywą legendą tego klubu. Po sezonie 2022 podjął jednak decyzję o zmianie i przeniósł się do Motoru Lublin. W podcaście Żurnalisty raz jeszcze wyjaśnił, co stało za takim ruchem. - Ta chęć zmiany klub rosła we mnie przez lata. Wiele rzeczy się na to złożyło - powiedział dość ogólnie, choć w środowisku głośno jest o tym, że nie wszystkie działania poprzednich władz klubu przypadły mu do gustu. - Czułem, że muszę coś zmienić, aby stać się lepszym zawodnikiem. Nie chciałbym tego momentu przegapić, żeby mi coś uciekło. Chcę odnaleźć się w nowym otoczeniu i na nowym torze - dodał Zmarzlik. Nie bez znaczenia była w tym wszystkim osoba prezesa Jakuba Kępy, który długi czas namawiał Bartosza do przyjścia do Lublina. Cierpliwość jednak się opłaciła. - Z prezesem Jakubem znamy się od wielu lat. Zaimponował mi. Przez 3-4 lata namawiał mnie do przyjścia. Powiedział bez owijania w bawełnę - czekam, potrzebuję cię w drużynie. Myślę, że jest przekonywującą osobą. Jest prawdziwy i jeszcze nikt się na nim nie zawiódł. Jest stosunkowo młodym działaczem. Bije od niego nowoczesność, inne spojrzenie. Sam już zostałem kilka razy zaskoczony. To powiew świeżości, a takich działań dyscyplina potrzebuje, aby się rozwijać - pochwalił swojego przełożonego Zmarzlik. Zobacz również: Ależ on działa na wyobraźnię. Liczby robią wrażenie