- Kiedy w telewizji promuje się żużel, to często są pokazywane fragmenty walk, jak Scotta Nichollsa z Emilem Sajfutdinowem, czy kopnięcia Nickiego Pedersena. Tylko tego używają, więc czemu mielibyśmy tego zakazywać? Moim zdaniem zła lub dobra reklama, to nadal reklama - uważa Michael Palm Toft w rozmowie z "Speedway Star". Żużel pojawił się w "The Sun". "Zyskaliśmy dużo rozgłosu" Żużel to przede wszystkim ogromne emocje, które udzielają się wszystkim uczestnikom danego wydarzenia. Od zawodników, poprzez trenerów, aż po samych kibiców, którzy najczęściej dają sobie upust. Przejdźmy jednak do głównych aktorów tego całego przedsięwzięcia. To oni ryzykują swoim życiem, aby okazać się najlepszym. Niektórzy z nich nie potrafią jednak nad sobą zapanować i wtedy dochodzi do spięć. W ubiegłym roku sieć obiegło nagranie, gdzie Lewis Kerr obalił Michaela Palm Tofta, niczym zawodowy zapaśnik. Anglik miał duże pretensje do jazdy swojego przeciwnika. Nie wytrzymał i postanowił samemu wymierzyć sprawiedliwość. Wydarzenie stało się na tyle głośne, że trafiło na pierwsze strony brytyjskiego dziennika "The Sun". Dziś obaj zawodnicy są w przyjaznych relacjach. Emocje wzięły górę. Znokautował Tomasza Golloba To jednak kropla w morzu w porównaniu do tego, co działo się przez lata. Przez ostatnie dwie dekady największym antybohaterem żużlowych kibiców był Nicki Pedersen. Duńczyk nie był wielkim talentem, a do bardzo wysokiego poziomu doszedł tylko i wyłącznie, dzięki swojej determinacji. Była ona na tyle wielka, że "tracił głowę" i zdrowy rozsądek, kiedy wyjeżdżał na tor. Zawodnicy zdawali sobie sprawę, że jeśli będą starali się wyprzedzić Pedersena po szerokiej, to on im tam miejsca nie zostawi. O negatywnej stronie żużla na własnej skórze przekonał się również sam Tomasz Gollob. Craig Boyce był tak wściekły na Polaka, że uderzył z pięści naszego mistrza świata, a ten padł na ziemię, jak rażony piorunem. Co najśmieszniejsze reszta zawodników początkowo się za nim wstawiła i chciała zrzucić się, aby opłacić karę. Takich przypadków było bardzo sporo. Poniekąd nadają one kłam temu, że to sport rodzinny, co dostrzegł właśnie wspomniany Palm Toft. Takie sformułowanie odnosi się głównie do tego, że to właśnie od pokoleń całe rodziny chodziły wspólnie na stadion obserwować zmagania. Taki stan rzeczy utrzymuje się jeszcze za granicą, gdzie ciężko o nowego kibica. Tam głównie zainteresowanie tym sportem opiera się na tradycjach rodzinnych.