Do tragicznego w skutkach wypadku doszło w niedzielę. Gollob stracił panowanie nad motocyklem na "okrążeniu rozpoznawczym" i zaliczył tragiczny w skutkach upadek. Legendarny polski żużlowiec, mistrz świata z 2010 roku, został przetransportowany śmigłowcem do szpitala w Bydgoszczy, gdzie przeszedł skomplikowaną operację. Gollob doznał urazu kręgosłupa w odcinku piersiowym, doszło do złamania siódmego kręgu piersiowego i przemieszczenia między szóstym a siódmym kręgiem. Doszło także do uszkodzenia rdzenia kręgowego, choć nie został on przerwany i to daje pewną nadzieję.46-letni żużlowiec przebywa na oddziale intensywnej terapii. Z uwagi na stłuczone płuca i złamane żebra jest utrzymywany w śpiączce farmakologicznej. Respirator pomaga mu w oddychaniu. Prawdopodobnie pod koniec tygodnia będzie wybudzany. Wcześniej Gollobowi przydarzały się już groźne wypadki. Tak było w 1995 roku podczas Drużynowych Mistrzostw Świata w Bydgoszczy. W trakcie wyścigu na przewodzącego stawce Polaka, który na prostej startowej podniesioną ręką zasygnalizował defekt motocykla, wpadł rozpędzony Szwed Peter Karlsson, który wjechał mu prosto w plecy. Skończyło się urazem kręgosłupa. Do następnego wypadku doszło w 1999 roku w zawodach o Złoty Kask. Na starcie jednego z biegów Gollob, Grzegorz Rempała, Adam Pawliczek i Piotr Protasiewicz. Już na pierwszym wirażu doszło do wypadku. Gollob uderzył w motocykl Pawliczka, trafił w bandę, a sam przeleciał nad nią i z dużą mocą uderzył w podłoże, a potem trafił słupek z lampą sygnalizującą przerwanie biegu. Miał uszkodzone palce prawej dłoni (jeden trzeba było amputować), do tego biodro, mięśnie nogi, łokieć oraz ciężki uraz głowy. Polak przez ten wypadek stracił szanse na niemal pewny tytuł mistrza świata. Pięć dni później wystartował co prawda w zawodach Grand Prix w Vojens, gdzie poleciał prywatnym samolotem, co wydawało się wręcz nieprawdopodobne, nie udało mu się jednak obronić przewagi nad Szwedem Tonym Rickardssonem i, zamiast złotego medalu, wywalczył tylko srebrny. "Strata złota wówczas była dla mnie największą porażką w życiu" - przyznał później Gollob. Rok później Gollobowi miał wypadek samochodowy. Na skrzyżowaniu koło Pniew srebrny mercedes żużlowca, który prowadził ktoś inny, zderzył się z nadjeżdżającym z przeciwka z dużą prędkością innym mercedesem. Gollob spał obok kierowcy - doznał złamania prawego obojczyka z przemieszczeniem i odpryskami. W 2007 roku Gollob ponownie mógł mówić o wielkim szczęściu. Wyszedł niemal bez szwanku z wypadku awionetki pilotowanej przez jego ojca Władysława Golloba, który został wtedy najpoważniejszej ranny. Na pokładzie był także inny żużlowej Rune Holta. Panowie lecieli na ligowy mecz do Tarnowa. Podczas podchodzenia do lądowania samolot zahaczył o drzewa. Tomasz Gollob doznał wtedy lekkiego wstrząśnienia mózgu i miał problemy z kręgosłupem. "Czuję się tak, jakby po mnie walec przejechał. Dużych obrażeń na szczęście nie mam, nie wiem, jak to się stało. Całe szczęście, że moim przyjaciołom też nic wielkiego się nie stało, to byłaby tragedia" - mówił wtedy w szpitalu poobijany żużlowiec. Do bardzo groźnego wypadku z udziałem Polaka doszło cztery lata temu na torze w Sztokholmie. Podczas Grand Prix Skandynawii w Golloba wjechał Tai Woffinden. Brytyjczyk zahaczył przednim kołem o tył motocykla Golloba, a potem motocykl rywala trafił jeszcze w głowę Polaka. Bydgoszczanin po raz kolejny miał problemy z obojczykiem, ale poważniejsze okazały się kłopoty z kręgosłupem. "Dokuczały mi kręgi czwarty, piąty i siódmy, natomiast ręka była sparaliżowana" - mówił. Gollob długo dochodził do siebie. Przez długi czas odczuwał ból. Wreszcie po zakończeniu sezonu w 2015 roku zdecydował się na operację, tym razem dolnej części kręgosłupa. Przeprowadził ją profesor Marek Harat, który także wczoraj operował Golloba.