W telewizji jest ostatnio strasznie dużo żużla. Obecnie mamy tak, że trzeba sobie wybierać to, co chce się obejrzeć, ponieważ można się w tym wszystkim nieźle pogubić. Wczoraj w trakcie wykonywania obowiązków zawodowych (czasem tak bywa, że w sobotę trzeba pracować) rzuciłem okiem na mecz w Ostrowie. Choć z drugiej strony, czy tu mieliśmy do czynienia z meczem? Ja nie potrafię zrozumieć przede wszystkim jednej kwestii, a mianowicie braku konsekwencji. Co innego jak mamy informację o nadchodzących opadach, ale tor jest znakomity, siedzą kibice na trybunach, więc można spróbować się ścigać. Wczoraj mieliśmy jednak zdecydowanie inną sytuację. To, że mamy do czynienia z naprawdę niebezpiecznym torem było widać już w czwartek, kiedy to Arged Malesa mierzyła się z ebebe PSŻ-em. Nie był on wtedy doskonały, co świadczyło o tym, że nawierzchnia jeszcze się tam układa. Dlatego właśnie w sobotę moim zdaniem tej konsekwencji zabrakło. Zupełnie niepotrzebnie rozpoczynano ten mecz z założeniem, że pojedziemy tylko osiem wyścigów. Z tym, czego oczekujemy po żużlu niestety nie miało to wiele wspólnego. Myślę, że ten temat na pewno będzie jeszcze wałkowany. Co innego jak zaczynamy w warunkach toru idealnego, a co innego jak już od początku widać, że dzieje się z nim coś złego. Nie wiem, dlaczego tego meczu nie przełożono. To już jednak pytanie do tych osób, które zarządzają całym procesem. Problemy GKM-u. On rozczarowuje najbardziej Na sam koniec przejdę do PGE Ekstraligi, a dokładniej do ZOOLeszcz GKM-u. Bardzo lubię i cenię Janusza Ślączkę, ale nie zazdroszczę mu obecnej sytuacji. Ilość problemów tego zespołu jest wręcz zatrważająca. To było jednak do przewidzenia, co wielokrotnie mówiłem, że jak Nicki Pedersen będzie zdrowy, to będzie zasuwał. Jeżeli nie, to będą problemy. Duńczyk pokazał to zresztą na inaugurację, kiedy nie było na niego mocnych. Grudziądzanie muszą jak najszybciej rozwiązać ten problem. To zresztą drużyna o mocno niewykorzystanym potencjale. Mocno rozczarowuje również Gleb Czugunow, a Norbert Krakowiak jest już w niższej lidze, gdzie zadebiutował naprawdę solidnie. Od początku byłem zwolennikiem decyzji o obowiązkowym zawodniku U24 w składzie. Teraz jak sobie o tym myślę, to czy przypadkiem nie jest to odroczony wyrok dla niektórych żużlowców? Popatrzmy właśnie na Gleba. Oczywiście życzę mu najlepiej, jednak może być tak, że trafi on do pierwszej ligi, tylko że dwa lata później. W drużynie na razie po prostu brakuje jakości. Życzę jednak chłopakom z Grudziądza jak najlepiej. Jacek Frątczak