Choć Wiktor Przyjemski zadebiutował w ligowych rozgrywkach w sezonie 2021, to już zdobył spory szacunek wśród polskich kibiców. Skalą jego talentu i łatwością wejścia w dorosły świat żużla zachwycają się zgodnie niemal wszyscy eksperci. W tegorocznym sezonie siedemnastolatek wykręcił szóstą najlepszą średnią biegopunktową na zapleczu PGE Ekstraligi udowadniając, że przypisywany mu od początku kariery przydomek "następca Tomasza Golloba" wcale nie musiał być wymyślony na wyrost. Co jednak oczywiste w tym wieku, Przyjemski wciąż jeszcze ma sporo wad i problemów. Za największy z nich uważa się zdecydowanie dyspozycję, jaką prezentuje w trudniejszych warunkach torowych. Na wymuskanych, perfekcyjnie przygotowanych obiektach w Polsce radzi sobie fenomenalnie, ale za granicą - gdy nawierzchnia i geometria sprawiają zawodnikom nieco więcej kłopotu - zdarza mu się najzwyczajniej w świecie pogubić. Oczywiście, nie zawsze poza granicami Rzeczypospolitej idzie mu słabo. Weźmy choćby taki półfinał Indywidualnych Mistrzostw Europy Juniorów rozegrany we wrześniu w czeskim Pilznie. Przyjemski pewnie triumfował w tych zawodach tracąc punkt w zaledwie jednym wyścigu. Tak samo było 2 miesiące wcześniej w łotewskiej Rydze, gdzie bydgoszczanin wraz z Oskarem Paluchem i Franciszkiem Karczewskim zapewnił reprezentacji Polski złoto Mistrzostw Europy Par do lat 19. Takie przypadki nie zapadają jednak zbyt głęboko w pamięć opinii publicznej. Statystyczny sympatyk czarnego sportu dużo bardziej pamięta męczarnie, jakie Przyjemski przechodził podczas praskiej inauguracji cyklu SGP2. Na zlanym deszczem torze Markety zajął siedemnastą lokatę ustępując miejsca nawet rezerwowym. W jednym z wyścigów lepiej od niego spisała się nawet Celina Liebmann, 21-letnia reprezentantka Niemiec. Czas na nowe wyzwania Przyjemski i jego otoczenie deklarowali, że są świadomi swych wad i niedociągnięć, a także - co chyba nawet ważniejsze - zamierzają od razu z nimi walczyć poprzez znalezienie siedemnastolatkowi klubu w którejś z zagranicznych lig. W minionym tygodniu oficjalnie przedstawiono go jako nowego reprezentanta szwedzkiej Rospiggarny Halstavik. To ruch w dobrym kierunku, ale czy aby na pewno otoczenie polskiego talentu podjęło najlepszą możliwą decyzję. Eksperci specjalizujący się w zagranicznych rozgrywkach żużlowych zauważają, że szwedzkie tory są stosunkowo proste, bardzo podobne do tych spotykanych w Polsce. Co gorsza, w porównaniu z innymi obiektami w tym kraju, Hallstavik rysuje się jako jeden z najprostszych. Wiadomo, w komentarzach kibiców często czytamy o tym, iż Przyjemskiemu najbardziej opłacałoby się znaleźć klub w Anglii. W środowisku wciąż jeszcze krąży teoria o tym, że tylko na Wyspach można nauczyć się klasowej jazdy na żużlu. Ten stereotyp zdążył się już jednak mocno przeterminować. Dziś "emigracja" do Wielkiej Brytanii to zabawa dla pasjonatów - koszta i problemy logistyczne znacząco przewyższają korzyści, jakie można zaczerpnąć z takiego rozwiązania. Znawcy skandynawskiego żużla wskazują, że być może lepiej dla Przyjemskiego byłoby, gdyby podpisał kontrakt z którąś z drużyn występujących w Danii. Rzeczywiście, tam tory są o wiele trudniejsze niż w Szwecji, a logistycznie kraj Hamleta jest znacznie bardziej atrakcyjny niż Anglia. Podstawowym problemem tamtejszych torów są jednak zaniedbania w kwestii bezpieczeństwa i ochrony zdrowia zawodników. Po co nam Przyjemski potrafiący jeździć w trudnych warunkach, skoro zamiast jeździć oglądałby on występy kolegów sprzed telewizora z ręką albo nogą włożoną w gips? Czytaj także: Rzucił się na niego z pięściami. Inni bili mu brawo Witali go jak króla. Dostał telefon od mistrza świata