Paluch został ostatnio ogłoszony jako uczestnik turnieju, który co roku odbywa się w połowie października. Dohren zawsze kompletuje mocną obsadę, często zdarza się że jedzie nawet ktoś z cyklu GP. Zawsze zaś można liczyć na znane i mocne nazwiska z torów polskiej ligi. Końcówka sezonu to dobry moment, by takich zawodników ściągnąć do siebie. Gdyby turniej w Dohren odbywał się w szczycie sezonu, zapewne nie byłoby szans na mocną obsadę, bo żużlowcy zwyczajnie mieliby inne priorytety. A teraz wręcz szukają jeszcze startów. Dohren to obiekt absolutnie unikatowy. Start znajduje się poza torem, w zasadzie w drodze do parku maszyn. Zawodnicy wyskakują z niego jak z rodeo, a następnie jadą cztery okrążenia na torze bez prostych, który ma po prostu kształt koła. Dohren wymaga wielkich umiejętności technicznych. Nie ma drugiego takiego obiektu w Europie. Wiele problemów mają tam nawet ci znani żużlowcy, bo jest to dla nich dotknięcie czegoś całkowicie odmiennego niż do tej pory znali. Paluch chce się uczyć. Kibice to chwalą Decyzję gorzowskiego juniora o starcie w Dohren, bardzo chwalą kibice tej drużyny. Nie wszyscy oczywiście początkowo zdali sobie sprawę z tego, co to za tor. Dohren leży na północnym zachodzie Niemiec, jakieś 90 kilometrów od Bremy. Tamtejszy ośrodek organizuje 2-3 turnieje w roku, ale zdecydowanie najważniejszy i najbardziej prestiżowy jest ten w październiku. To wtedy do niemieckiego lasu (tak, tor położony jest centralnie w środku lasu) zjeżdżają gwiazdy żużla. Paluch pewnie mocno się zdziwi, jak przyjedzie za kilka tygodni do Dohren. Ale widać u niego wolę poprawy swoich umiejętności, bo w tym roku kilka torów sprawiło mu spore problemy. Gdzie ma się szkolić, jak nie właśnie w takich miejscach. Nawet jeśli nie zrobi żadnego specjalnego wyniku, sama decyzja o występie jest w stu procentach słuszna. W Polsce nie ma szans zetknąć się z czymś takim. Im więcej trudnych zagranicznych torów, tym lepiej dla niego.