Przemysław Pawlicki w ostatnich latach zyskał miano ligowego średniaka. Jego występy były poniżej oczekiwań i sam w końcu zrozumiał, że musi coś z tym zrobić. Zszedł do 1. Ligi Żużlowej, gdzie przez dłuższy czas był najskuteczniejszym zawodnikiem. Teraz po roku przerwy wraca do PGE Ekstraligi, lecz nie wiadomo w jakiej dyspozycji. Talent rozmienił się na drobne Ze starszym z braci Pawlickich wiązano spore nadzieje. Już jako 17-latek potrafił ogrywać znane nazwiska w najlepszej lidze świata. Jednocześnie był czołowym młodzieżowcem na świecie, walczącym o medale w mistrzostwach świata juniorów. Uważano, że kwestią czasu jest, kiedy leszczynianin osiągnie coś w dorosłym żużlu. Jego przygoda ze sportem żużlowym skręciła jednak nie w tę stronę i przez jakiś czas był tylko i wyłącznie solidnym ligowcem. Jego średnia biegowa oscylowała w granicach 1,6-1,8, choć sam zainteresowany miał pewnie tego świadomość, że stać go na więcej. To wtedy zyskał miano przeciętniaka W 2018 roku dołączył do Grudziądza, gdzie łącznie spędził pięć lat. Dwa pierwsze sezony były bardzo udane, a techniczny owal pasował mu, jak żaden inny. Niejednokrotnie potrafił przeprowadzać akcje pod samą bandą, podnoszące miejscowych kibiców z krzeseł. Problemy zaczęły się w 2020. Jak dotąd był to dla niego wybitnie nieudany rok, bo zdobywał wówczas nieco ponad punkt na wyścig. Na pewien czas wyleciał także ze składu. Lata 2021-2022 były już dla niego lepsze, lecz z solidnego ligowca spadł do miana średniaka. To była najlepsza decyzja w jego karierze W końcu zrozumiał, że musi coś z tym zrobić. Zszedł ligę niżej i od razu odżył. Podpisał kontrakt w Zielonej Górze, z którą wygrał wszystkie spotkania. Wspólnie awansowali do PGE Ekstraligi, a przez długi czas Pawlicki był najskuteczniejszym zawodnikiem 1. Ligi. Teraz po roku przerwy wraca do najwyższej klasy rozgrywkowej, z którą jak już wspomnieliśmy, nie ma najlepszych wspomnień. W Falubazie na niego liczą, bo Pawlicki w formie jest im potrzebny do utrzymania w lidze. Pomóc może w tym towarzystwo brata, z którym ponownie będzie startował w Polsce. Piotr ma jednak podobne problemy, z którymi do niedawna zmagał się Przemysław. Razem mogą sobie pomóc i wrócić na odpowiednie tory. Szymon Makowski, INTERIA