Szymon Makowski, Interia: Wczoraj poznaliśmy przyszłoroczny terminarz PGE Ekstraligi. Czy są jakieś niespodzianki? Krzysztof Cegielski, szef Stowarzyszenia "Metanol": Nic mnie nie zaskoczyło. Kalendarz jest dobrze skrojony dla wszystkich bez większych sensacji. Myślę, że nikt nie powinien specjalnie narzekać i nie będzie raczej takich głosów, że po co w pierwszej lub drugiej rundzie taki mecz, czy inny. Zostało to dosyć dobrze przemyślane. Oczywiście, są zespoły, które teoretycznie mają trudniejszy zestaw spotkań. Jednak tak to jest. Gdy się nie ma drużyny marzeń, to każdy mecz jest trudny. Tutaj żadnych niespodzianek nie ma. Przede wszystkim chyba beniaminek nie ma na co narzekać? - Jest delikatny ukłon w stronę beniaminka i dobrze, bo beniaminek ma zawsze najtrudniej. Układ spotkań dla Falubazu pozwala zachować optymizm. Mają pierwszy mecz we Wrocławiu i nikt nie oczekuje od nich zwycięstwa, tylko ambitnej postawy w ramach dobrego wejścia w sezon i przygotowania się do bardzo ważnego meczu przeciwko GKM-owi u siebie. Później pojadą na dobrze znany sobie tor w Lesznie, więc myślę, że zielonogórzanie mogą być zadowoleni z terminarza. To oni mają najgorszy początek A która drużyna ma teoretycznie najtrudniejszy układ spotkań? - Kiedy patrzy się na zestaw innych zespołów w tych pierwszych spotkaniach, to na pewno GKM Grudziądz ma trudne mecze. Od razu dostaje mistrza Polski na własny tor. Już zaczyna takim meczem, który jak przegra to sensacji nie będzie, ale z drugiej strony jest to być może dobry moment, aby zaskoczyć mistrzów Polski, podobnie jak przed rokiem. To jest dobry moment, żeby gościć mistrzów Polski, którzy mogą być jeszcze nierozjeżdżeni i mieć jakieś inne swoje kłopoty. Z jednej strony jest to trudny przeciwnik, ale gospodarze na pewno będą chcieli wykorzystać fakt pierwszego meczu, kiedy chociażby są różne warunki pogodowe itd. GKM przez wszystkich jest oceniany jako ten, który dostał trudny kalendarz, ale już pierwszym meczem może to wszystko odwrócić. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że kalendarz został dobrze przemyślany i nikt nie może szczególnie narzekać. - Tak, tutaj nikt nie został jakoś bardzo pokrzywdzony, czy wynagrodzony w żaden sposób. Oczywiście, że każdy mecz jest ważny i też nie przeceniałbym wartości kalendarza. Oczywiście, że dobrze jest zacząć wygranymi i mieć łatwiejszy terminarz na początku, bo wtedy wszyscy wchodzą sezon i nie ma takiej presji na zawodnikach oraz menadżerach, żeby ich wyrzucać po dwóch meczach, bo tak się często przecież zdarza. Myślę, że to nie ma aż takiego znaczenia, bo wszystkie mecze są tak samo punktowane. Ja pamiętam w ubiegłym roku zespół z Krosna, który zaliczył bardzo udany występ w Lesznie, bo prawie wygrał na inaugurację. Potem dwa pewne zwycięstwa domowe i już po tym meczu w Lesznie właściwie było słychać głosy, że walczą o play-off, a nie o żadne utrzymanie. Była krytyka na wszystkich ekspertów i duża wiara w siebie po tych trzech spotkaniach, a wiemy, gdzie zespół z Krosna skończył. Ani przegrane w pierwszych meczach, ani wygrane niczego nie gwarantują i nie zamykają. Sezon ma 14 kolejek w rundzie zasadniczej i każdy jest tak samo ważny. Początek jest ważny, ale na tym świat się nie kończy. Na ten moment czekali wszyscy kibice Pan już ostrzy sobie zęby na Derby Ziemi Lubuskiej? - Na derby ostrzyłem sobie zęby 30 lat temu, kiedy z rodzicami jeździłem na mecze i wybijano nam szyby w dużym fiacie w Zielonej Górze (śmiech - dop. red.). Wtedy to były emocje, a teraz są już mniejsze, bo wszystko na szczęście odbywa się w bardziej cywilizowanym świecie. Te relacje są już bardziej pozytywne, bo właściwie Gorzów i Zielona Góra czekają na ten pojedynek, bo to jest święto dla województwa Lubuskiego, ale również całego żużla w Polsce. Przyciąga wiele kibiców na trybuny oraz są to też dni, kiedy przychód dla klubu jest duży. To zawsze niesie jakieś dodatkowe emocje i dobrze, że derby znowu będą miały miejsce. Najpierw spotkają się w Zielonej Górze, więc to też jest delikatny ukłon w stronę beniaminka. Umiejscowienie obu spotkań bliżej środka sezonu w terminarzu jest chyba w porządku? - To jest zrobione w sposób przemyślany, bo nie ma sensu organizować derbów w pierwszej lub drugiej rundzie. Oczywiście nie da się wszystkich uszczęśliwić. Są kluby, które będą narzekać, że wiele meczów mają w piątki. Dotyczy to zazwyczaj drużyn, które albo są bardzo dobre jak Motor Lublin, albo w meczach wyjazdowych nie gwarantują odpowiednich emocji i wyrównanych spotkań.