Sebastian Zwiewka, Interia: Czy lider cyklu Grand Prix - Jack Holder jest głównym rywalem Bartosza Zmarzlika w walce o tytuł mistrza świata 2024? Jacek Frątczak, były menedżer klubów z Zielonej Góry i Torunia: Jack wygrał turniej w Gorican, ale na razie nie powiem, że jest jedynym rywalem Bartka. Myślę, że w tej chwili mamy co najmniej czterech zawodników, którzy będą walczyć o złoto. Rozum i pragmatyka podpowiadają, że na koniec Bartek będzie głównym faworytem, jednak teraz nie możemy tego powiedzieć. Byłaby to ujma dla innych. To oni stanowią zagrożenie Zmarzlikowi Czterech? Czyli kogo ma pan na myśli? - Do Bartka i Jacka z całą pewnością dołączyłbym Fredrika Lindgrena, dobrze jeżdżącego w Grand Prix Jasona Doyle'a oraz za chwilkę powinniśmy w tym gronie zobaczyć również Leona Madsena. Zwróciłbym jeszcze uwagę na jedną rzecz. Na jaką? - W tej chwili Bartek jest poza podium. Miejmy też świadomość, że sam zawodnik nie chciałby tak stawiać tej sprawy, już niezależnie od tego, co wydarzyło się w Gorican. Dlatego nie powiem, że prawo walki o złoto ma tylko Polak z Australijczykiem. Przed nami cała masa turniejów, a cykl zwycięża ten, kto jeździ najrówniej. I powiem, że jest to handicap dla Jacka, bo to niezwykle równy zawodnik. Oby tylko nie przytrafiły mu się jakieś trudne do uzasadnienia upadki, które później skutkują kontuzjami. Jak rok temu, kiedy to przez wypadek w finale DPŚ stracił brąz w Grand Prix. - Dokładnie o tym mówię. Cechą warsztatową Holdera jest to, że jeździ bardzo równo, zdarzają się słabsze momenty i wyścigi, natomiast on regularnie punktuje. Regularność wynika z tego, że nie skacze z silnikami. Proszę zobaczyć, jak skacze Doyle. Mamy początek sezonu, a jego starszy rodak skacze z silnikami i doborem tunerów. Już pojawił się ktoś inny. Jack z kolei jest konsekwentny, trzyma się stajni Ryszarda Kowalskiego. Na pewno jednak wyselekcjonował już pewne silniki. Stabilność to jego mocna strona i klucz do sukcesu w cyklu w obecnej formule. Ekspert odsłania kulisy. Taki jest naprawdę Jack Holder Jaki jeszcze jest Jack Holder? Pracował pan z nim w Toruniu. - O Jacku zawsze rozmawiam z przyjemnością, choć w tym temacie nie jestem do końca obiektywny. W dalszym ciągu mam satysfakcję polegającą na tym, że wykreowałem jego debiut w PGE Ekstralidze w 2017 roku. Nie ma co się czarować, prawda jest taka, że w drużynie żużlowej każdy jest ważny, bo trzeba zrobić 46 punktów, ale nie da się całkowicie oddzielić pewnych relacji, tym bardziej, jeśli są odwzajemnione w tak bardzo sympatyczny i fajny sposób. Powiem tak - menedżerowie i trenerzy mają swoich ulubieńców. Holder do nich należał? - Nigdy nie marudził, nigdy nie narzekał, startował z bardzo trudnym numerem startowym, pokornie podchodził do swojej kariery. Od początku wiedzieliśmy, że ma wielkie umiejętności i jest niezwykle odważnym i walecznym zawodnikiem, co najważniejsze - wychowanym na bardzo trudnych angielskich torach. Nigdy więc nie narzekał na nawierzchnie. Wracając do pańskiego pytania - tak, to był i nadal jest jeden z moich ulubionych zawodników. Prawda jest taka, że prowadząc zespół nikt nie powie tego wprost, ale obserwując niektórych trenerów nawet dziś jestem w stanie wskazać, np. w Gorzowie, z kim łączą bliższe relacje trenera Staszka Chomskiego. Ja to wiem, bo to się widzi i czuje. Tak samo było ze mną i Jackiem. Czyli atuty Holdera wymieni pan bez najmniejszego problemu? - O regularności i stabilności już mówiłem. Dodajmy to, że jest bardzo konsekwentny w kwestiach sprzętowych. Proszę zwrócić uwagę, on nie żongluje silnikami, ufa swoim mechanikom, którzy są z nim od lat. Bartek Konarzewski pracuje u niego od 2017 roku, po jakimś czasie dołączył Zbyszek Krause. Jest wierny teamowi, tak samo jest wierny tunerom Ryszardowi i Danielowi Kowalskim. Jakoś dużo nie miesza w zębatkach, mniej więcej wie, na jakich ustawieniach lubi jeździć. To naprawdę bardzo komfortowy zawodnik do prowadzenia. Ekspert wymienił swojego ulubieńca. Odpowiedź zaskakuje W gronie kandydatów do złota wymienił pan Lindgrena, Doyle'a i Madsena. Holder jest od nich stabilniejszy? - Tak. Z całego serca życzę mu dobrych wyników, ponieważ - jak już wiele razy mówiłem - to jeden z najbardziej moich ulubionych zawodników. Oczywiście, oprócz Bartka Zmarzlika, którego szanuję za całokształt i osobiście bardzo go lubię za to, jakim jest człowiekiem. Kilku żużlowców dążę osobistą sympatią. Może teraz zaskoczę, ale należy do nich np. Kai Huckenbeck. Ma pan rację, trochę pan zaskoczył. - Kiedyś dla Interii mówiłem, że nasze drogi delikatnie przecięły się, kiedy pracowałem dla klubu z Zielonej Góry i do dzisiaj bardzo mu kibicuję. Lubię ten typ zawodnika. Bardzo ofensywny, techniczny, świetnie rozpędzający motocykl. Ale moja sympatia do Jacka jest poza wszelką dyskusją. To mój ulubieniec, jeżeli chodzi o Grand Prix, niewiele zmienia się od lat i myślę, że niewiele się zmieni. Atutem Jacka mogą być wskazówki od starszego brata - Chrisa, mistrza świata z 2012 roku? - Raczej nie, Chris nawet nie towarzyszył Jackowi w Gorican. Pewnie pojawi się w Warszawie. Rady są ważne, ale Jack to facet piszący własną biografię. Mistrz świata u boku jest bonusem, natomiast Jack potrafi skupić się na sobie. W dodatku dam dysponuje już bardzo dużym doświadczeniem.