Wojciech Koerber, w swoim ostatnim felietonie napisanym dla Sportowych Faktów, wziął na warsztat Gleba Czugunowa. - Żeby była jasność, daleki jestem od krytykowania - zapewnia co prawda na wstępie publicysta, jednak z każdym kolejnym zdaniem coraz bardziej wyczuwalna staje się jego dezaprobata wobec zachowań zawodnika Betard Sparty. - Nie wiem po prostu, kim on naprawdę jest. Kimś, kto zrobi wszystko, by osiągnąć w sporcie sukces, czy może egzemplarzem, dla którego żużel jest tylko fajną życiową przygodą, pozwalającą żyć dostatnio i wygodnie - tłumaczy. - Nie mam pewności, że za sukces odniesiony na torze dałby się pokroić i przemielić - dodaje. - Najbliższy czas pokaże, kim jest Czugunow. Jeśli zżeranym przez ambicję sportowcem, to dobrze dla Betard Sparty - kończy. Gleb Czugunow to nie pierwszy śpiewający żużlowiec W owianych złą sławą kuluarach nie brakuje głosów zgadzających się z poglądami Koerbera. Zaczęły one nabierać na sile jeszcze w trakcie sezonu, gdy Czugunow grał koncert na hip-hopowym festiwalu w Sławie pod Lesznem. - Raper chce być żużlowcem czy żużlowiec raperem - pytali niektórzy. - Skoro jest profesjonalnym sportowcem, to powinien skupić się na jeździe, a nie śpiewać i nagrywać teledyski - wtórowali im inni. Trudno było mi przyłączyć się do tego chóru. Być może dlatego, że jestem niemal rówieśnikiem Czugunowa, zaś patrzące na niego z politowaniem osoby, o metryce zbliżonej do Wojciecha Koerbera (nierzadko przeze mnie szanowane, a często nawet lubiane) są od nas o tyle starsze, że spokojnie mogłyby być naszymi rodzicami. - Najbardziej mnie teraz wk...ia u młodzieży to, że już więcej do niej nie należę - śpiewał Kazik Staszewski w 1999 roku. Dziś pod jego słowami nieświadomie podpisują się wszyscy dojrzali jak truskawka w sierpniu redaktorzy, działacze czy kibice łypiący na zawodnika Betard Sparty surowym okiem. Czy w latach 90. podobnie reagowali na pasję Jacka Golloba? Ten dwukrotny indywidualny mistrz kraju był wszak absolwentem szkoły muzycznej i wielkim miłośnikiem punk-rocka. Jeszcze w trakcie swej kariery udzielał się jako wokalista. Zasięgnąłem języka u starszych znajomych, jednak żaden z nich nie przypomina sobie podobnej krytyki wobec niego. Gollob i Rickardsson miel życia poza torem Oczywiście, za wzór żużlowca można stawiać dziś Bartosza Zmarzlika - dwukrotnego mistrza świata i człowieka zakochanego w żużlu bez pamięci. Czy wszystkie legendy czarnego sportu były podobne do niego? Tomasz Gollob marzył przecież o Rajdzie Dakar, a każdą wolną chwilę spędzał na torze motocrossowym (zapłacił za to zresztą bardzo wysoką cenę). Tony Rickardsson pasjonował się z kolei wyścigowymi samochodami, zaś typowany na jego następcę Andreas Jonsson jeszcze podczas kariery był zaangażowany w biznes równie mocno, co w speedway. Czy zamieniłby sukcesy swych firm na brakujące złoto IMŚ? Nie znam człowieka, który dałby sobie uciąć za to rękę. Zadowolenie Betard Sparty z Czugunowa zależne jest niemal wyłącznie od liczby zdobywanych przez niego punktów, a nie niemożliwego do zmierzenia poziomu ambicji. Czy w eWinner Apatorze bardziej cieszyliby się z dobrego ostatniego sezonu Pawła Przedpełskiego, gdyby ten w całości poświęcił się żużlowi i zrezygnował z prowadzenia barów z kanapkami? Raczej nie, skoro regularnie zżerany przez ambicję (i aż za bardzo skupiony na speedwayu) Adrian Miedziński został jesienią zmuszony do pożegnania się z macierzystym klubem. Do sportowej formy Czugunowa nie sposób się zaś przyczepić. W minionym sezonie lepszą średnią od niego wykręciło tylko trzech zawodników U24 - Robert Lambert, Dominik Kubera i reprezentujący Betard Spartę Daniel Bewley. Żużel potrzebuje Czugunowa - Za 500 zł kupiłem tygodniową reklamę na wszystkich portalach żużlowych - żartuje już na Twitterze Czugunow. Która strona ubiła na tej transakcji najlepszy interes? Wydaje się, że cały czarny sport, bo rozgłos wokół tego akurat zawodnika jest dla środowiska świetną informacją. Statystyczny kibic żużla starzeje się w drastycznym tempie. Na trybunach zaczyna brakować młodzieży. Odpłynęła w kierunku sportów walki czy Formuły 1 Wszystko wskazuje na to, że w kolejnych latach kryzys będzie pogłębiać się jeszcze bardziej. Jeśli zaś chodzi o młodych reprezentantów Polski, to trudno raczej oczekiwać, by swoich rówieśników mieli do dyscypliny przyciągnąć Jakub Miśkowiak albo Dominik Kubera, którzy po upadku z poziomu swych umiejętności na pułap charyzmy, byliby zapewne obolali bardziej niż po karambolu na torze. Dzisiejszy młody kibic chce bowiem nie tylko podziwiać zawodnika za jego cudowną jazdę, ale też utożsamiać się z nim już po wyłączeniu motocykla i zdjęciu kevlaru. Dwudziestolatkowie obserwując Czugunowa widzą zaś faceta ubierającego się jak oni, wrzucającego do sieci takie same zdjęcia, śmiejącego się z tych samych rzeczy, a nawet - podobnie jak oni - posiadającego ciekawe pasje poza swoją pracą. Ponadto, rzecz jasna, całkiem niezłego żużlowca i bardzo szlachetnego człowieka, bo po jego apelu o wsparcie dla Niny Słupskiej o wzruszeniu otwarcie mówili nawet ci, którzy wcześniej przodowali w niezbyt ambitnych żartach na temat jego zmiany obywatelstwa. Trudno powiedzieć czy Czugunow potrzebuje w swoim życiu żużla. W gruncie rzeczy to bez znaczenia. Niewątpliwie jednak żużel potrzebuje dziś jego i jemu podobnych.