W niedzielę Cudu nad Brdą nie było i Falubaz pewnie zameldował się w finale eWinner 1. Ligi. To nie była już ta sama drużyna, która męczyła się w każdym meczu, nawet z niżej notowanymi rywalami. Potwierdziło się więc to, co napisałem ostatnio, czyli że na zapleczu PGE Ekstraligi jest Falubaz i dopiero reszta ligi. Można śmiało sparafrazować klasyka i napisać że prawdziwy zespół poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna. Z kolei Wilki Krosno pomimo tego, że też wczoraj wygrały i ostatecznie podobnie jak zielonogórzanie weszły do finału, to męczyły się praktycznie przez całe spotkanie. Moim zdaniem brakuje im wyrazistości, a ponadto każdy zawodnik popełnia masę błędów. W starciu z Falubazem mają według mnie małe szanse, choć należy pamiętać o tym, że w sporcie może zdarzyć się dosłownie wszystko. Osobiście uważam, że zielonogórzanie trudniej mieliby w starciu z Orłem. Znając Pana Witolda Skrzydlewskiego i jego zaangażowanie (w tym finansowe), to mógłby on mocno zadbać o sprzęt, tunerów i całe przygotowanie. No ale nie tym razem. Sztuką jest przyznać się do błędu Wczorajsze półfinały w PGE Ekstralidze podobnie jak w piątek też przyniosły nam dużo emocji. Co warto zaznaczyć, emocji w kontekście wyniku, bo na torze niestety nie działo się zbyt wiele. Początkowo spodziewałem się, że Apator obroni dziesięć "oczek" z pierwszego meczu, a rozpędzony Włókniarz pokona Stal. Czas pokazał jednak jak bardzo się myliłem, ale z drugiej strony w sporcie nie ma mądrych przed meczem. Większość wdaje się dopiero w dyskusję w momencie, gdy wszystko już jest wiadome. Mimo że liczyłem na jakąś niespodziankę, to pochwalę się że już przed sezonem stawiałem na finał dla Stali i "Koziołków". W kontekście zmiany barw klubowych wszystkie oczy będą teraz zwrócone na Bartosza Zmarzlika. Mam więc nadzieję, że to będzie prawdziwa uczta z dobrym ściganiem w każdym biegu. Teraz czas na gratulacje. Te należą się Stanisławowi Chomskiemu za kunszt trenerski i kolejny finał w swej bogatej karierze. Gratuluję także trenerowi Lechowi Kędziorze, bo awans był naprawdę blisko plus zachował się on jak mało kto i całą winę za końcowy wynik oraz tor wziął na siebie. Przyznanie się do błędu to też sztuka. Nie popisał się niestety za to sędzia zawodów, który w czternastym wyścigu popełnił fatalny błąd. Błąd, który mógł kosztować drużynę gorzowską brak awansu do wielkiego finału. Takie szkolne błędy nie mogą zdarzać się w profesjonalnym sporcie. Wczoraj wszyscy wraz z komentatorami i gośćmi w studiu Canal+ byliśmy zdania, że była ewidentna wina zawodnika w kasku niebieskim, a wykluczenie powędrowało na konto żużlowca gości. O ile w pierwszym przypadku na upartego można było to puścić w czterech i tak się stało, ale za drugim razem nie tak to powinno wyglądać. Oj, panie sędzio... Robert Dowhan Czytaj też: Znów tego dokonał. To będzie przyszły mistrz świata?