Ostatecznie, jak do tej pory, na jego koncie znajdują się występy w zaledwie 4 meczach, a to z całą pewnością zdecydowanie za mało dla żużlowca, który przecież nadal uczy się czarnego sportu. Na szczęście Norbert Kościuch podpisał w tym roku kontrakt nie tylko z Unią Leszno. Znalazł również zatrudnienie w lidze szwedzkiej, gdzie miał więcej okazji do startów. Nie miałeś w tym sezonie wielu szans do zaprezentowania się na torze. Jak walczy się w Ekstralidze, nie występując regularnie? Każde spotkanie jest niezwykle trudne, w każdym walka jest zacięta i ciężka. Unia Leszno jeździ w drugiej czwórce i widzę wyraźnie, iż to nie jest taka sama czwórka, co w zeszłym roku - jest ona dużo bardziej wymagająca. Drużyny prezentują znacznie równiejszy poziom i w każdym meczu trzeba dawać z siebie wszystko i jechać na maxa. Nie zdobywasz zbyt wielu punktów. W czym tkwi tego przyczyna, bo wydaje się, że na dwa pierwsze okrążenia starcza Ci sił, a potem jest coraz gorzej? To nie mi brakuje sił, tylko mojemu motocyklowi. Jest on zbyt wolny i nie jestem w stanie jeździć tak szybko, jakbym chciał. Nie mam za często okazji do jazdy na leszczyńskim torze w zmaganiach ligowych. Oczywiste jest, że treningi to nie to samo, co mecz w Ekstralidze. Myślę, iż gdybym dostawał więcej szans do startu, to postarałbym się znaleźć przyczynę i zaradzić temu, że nie jestem dość szybki. Czy ten sezon nie jest dla Ciebie stracony? Cóż mogę powiedzieć. W lidze nie miałem zbyt wielu występów, dlatego cieszę się, że mam jeszcze Szwecję - tym bardziej, że dobrze tam punktuję. Działacze są ze mnie zadowoleni. To nie był do końca stracony sezon, bo tam miałem wiele imprez i czeka mnie jeszcze kilka startów. Zresztą widać na torze, że nie jest źle. Gdybym całkowicie zmarnował ten rok, to prezentowałbym się znacznie gorzej. A w ostatnim spotkaniu na leszczyńskim torze - przeciwko Stali Rzeszów - pokazałem trochę walki. Spodziewałeś się, że w tym roku w Polsce tak rzadko będziesz wyjeżdżał na tor? Podpisując kontrakt, wiedziałem, że będzie ciężko. W meczu jadą najlepsi, a ja byłem zawodnikiem oczekującym. Czekałem na swoją szansę, ale tak było ustalone i dlatego tak to wyglądało. Nie mam o nic żalu do klubu. Myślisz o zmianie barw klubowych, by za rok częściej pojawiać się na torze? Od tego mam zimę. Trwa jeszcze sezon i nie zastanawiam się nad tym. Czeka mnie jeszcze trochę imprez, więc zostawiam takie rozmyślania na później. Zresztą mam menadżera, który będzie wiedział, co jest dla mnie najlepsze. Rozmawiał: Konrad Chudziński