Polska uznawana jest za potęgę światowego żużla. Jeżeli jednak popatrzeć na cykl Grand Prix (zmagania o mistrzostwo świata), to gołym okiem widać, że jest Bartosz Zmarzlik i długo, długo nic. W tym sezonie oprócz naszego mistrza w elicie jeżdżą Dominik Kubera i Szymon Woźniak. Obu stać na pojedyncze zrywy i dobre biegi. W tym roku meldowali się już nawet w półfinałach. Sęk jednak w tym, że to za mało, aby powalczyć o medal. Problem może być także z utrzymaniem się w Grand Prix. Kubera jest na razie dziewiąty, a Woźniak dwunasty. Zmarzlik nie ma następców. Tylko on może liczyć na medal Zachwycamy się fenomenalną postawą Bartosza w Grand Prix, jednak gdyby nie on, to już takich powodów do radości z pewnością nie mielibyśmy. W tym wieku tylko dwukrotnie było tak, że w jednym sezonie dwójka Polaków cykl kończyła z medalami. Najpierw w 2010 roku za sprawą Tomasza Golloba (złoto) i Jarosława Hampela (srebro), oraz w 2022 roku dzięki Zmarzlikowi (złoto) oraz Maciejowi Janowskiemu (brąz). Problem następców mistrza widać gołym okiem w tym sezonie. Nie można powiedzieć, że Kubera z Woźniakiem jakoś specjalnie zawodzą. Dla obu to debiut w roli stałych uczestników, więc przede wszystkim się uczą. Wydaje się więc, że w ich wypadku nie ma mowy o aspiracjach medalowych. Problem może być też z utrzymaniem. Realnym więc staje się scenariusz, że w elicie z Polaków utrzyma się tylko Zmarzlik. Od razu zaznaczmy, że to nie tak, że za rok w Grand Prix mielibyśmy więc tylko Zmarzlika. Są przecież kwalifikacje światowe, które kończą się Grand Prix Challenge, gdzie nasi reprezentanci mogą wywalczyć awans. To wcale jednak nie takie pewne, bo na razie najlepsi zawodnicy w kraju radzą sobie ze zmiennym szczęściem. Wielki rywal Zmarzlika jest pogubiony W kontekście ewentualnego awansu liczymy mocno na Macieja Janowskiego, który przecież dwa lata temu zdobył brązowy medal. Od tego czasu zaliczył jednak wyraźny zjazd w dół. Rok później wypadł z Grand Prix, a teraz chciałby do niego wrócić. Sęk jednak w tym, że ciągle nie jest w swojej najlepszej formie, czyli takiej gdzie był w stanie dreptać po piętach samemu Zmarzlikowi. Następni w kolejce też jeżdżą ze zmiennym szczęściem. Tutaj moglibyśmy wspomnieć o Patryku Dudku, czy braciach Pawlickich. W eliminacjach do GP startują także Kubera z Woźniakiem. Mimo wszystko jest więc spora szansa, że któremuś uda się pozytywnie przejść przez sito kwalifikacji. W najgorszym wypadku trzeba będzie liczyć na łaskawość organizatorów i dzikie karty. To jednak nie rozwiązuje problemu, bo ktokolwiek z Polaków nie znajdzie się ostatecznie w cyklu, to ma duże problemy, aby włączyć się do walki o medale. Chyba, że któryś wreszcie odpali na miarę swojego potencjału i dołączy do Zmarzlika. Na szczęście ten ostatni ma jeszcze sporo lat jazdy przed sobą - nawet kilkanaście.