Jakub Czosnyka, Interia.pl: Minął już ponad rok, odkąd jest pan szkoleniowcem Apatora Toruń. Jakieś podsumowania? Piotr Baron, trener Apatora Toruń: Nowy klub to zawsze nowości, nowi ludzie, otoczenie, konieczność wdrożenia się. Po roku można powiedzieć, że wkomponowałem się w tej klub. Pytam, bo zbiera pan laurki od swoich zawodników. Ostatnio współpracę z panem chwalił Robert Lambert. Zawsze miło słyszeć takie słowa, bo to świadczy o tym, że współpraca jest poukładana, a zawodnik jest zadowolony. Nie ma co jednak zbyt dużo opowiadać na ten temat. Sporo pracy przed nami jako drużyną i zdaję sobie z tego sprawę. Michelsen będzie jak granat w szatni? Jasne stanowisko trenera Wspomniany Robert Lambert miał namawiać Mikkela Michelsena do transferu akurat do Torunia. Duńczyk finalnie podpisał umowę z klubem. Ten transfer to był pana autorski pomysł? Rozmawialiśmy w klubie o tym, kogo chcielibyśmy widzieć w naszej drużynie. Decyzja nie została podjęta personalnie przez jedną osobę, bo w całym procesie udział brał m.in. prezes, czy rada nadzorcza. Wspólnie zdecydowaliśmy więc o zatrudnieniu tego żużlowca. Duńczyk uchodzi w środowisku za trudny charakter. Nie rozbije od środka drużyny? Nie wiem, skąd w ogóle biorą się takie opinie. Miałem okazję z nim porozmawiać i nie wydaje mi się trudnym charakterem czy zawodnikiem. W żużlu tak jest, że mamy siedmiu indywidualistów i każdy jest na swój sposób oryginalny. Michelsen ma swoją osobowość, ale współpraca nie będzie problemem. Okiełznanie tego zawodnika będzie z pewnością wyzwaniem pod względem sportowym. Wraca bowiem po ciężkiej kontuzji i ma za sobą trudny czas spędzony we Włókniarzu Częstochowa. Dokładnie tak. Dużo pracy czeka Mikkela, ale to jest facet na tyle ambitny, że on doskonale wie, czego potrzeba. W trakcie okresu przygotowawczego ciężko pracował, żeby wrócić do formy. Nikt nie będzie nakładał na niego żadnej presji poza nim samym. Jestem przekonany, że bardzo mu zależy na jak najlepszej jeździe. Już zresztą kontaktował się ze mną i dopytywał o możliwość pierwszych treningów. Juniorzy Apatora zrobili progres. Czas na kolejny krok Gdy przychodził pan do Apatora wszyscy wiązali nadzieje, że uda się panu pozytywnie wpłynąć na juniorów, którzy w ostatnim czasie mieli sporo problemów z punktowaniem. Udało się? Wdrożyliśmy do pierwszej drużyny chłopaka, który ma 16 lat i myślę, że to była dobra decyzja z naszej strony (chodzi o Antoniego Kawczyńskiego - dop.red.). Krzysiek Lewandowski też dawał z siebie wszystko, co mógł. Może miał swoje problemy z szybkością, ale gdy doszedł do ładu ze sprzętem, to udowodnił, że też potrafi jeździć. Wierzę, że w nadchodzącym sezonie jego silniki będą lepiej poukładane, a on sam dorzuci od siebie jeszcze więcej punktów. W drużynie jest jeszcze jedna nowa twarz czyli Jan Kvech. Eksperci mówią, że starty w cyklu Grand Prix ciągną tego zawodnika w dół. Nie przyglądałem się szczerze mówiąc, jak wygląda u niego dzień po zawodach Grand Prix. Na pewno one wyczerpują, ale to dotyczy każdego zawodnika, który daje z siebie 200%, więc naturalne jest, że w kolejnym dniu ma lekki zjazd. Czech musi przygotować się do sezonu i wszystko sobie tak przemyśleć, żeby w trakcie sezonu nie było zbyt wiele problemów. Marzą o pokonaniu Motoru Lublin Mówi się, że Apator to drużyna, która jest w stanie rzucić wyzwanie Motorowi Lublin. Co pan na to? To się okaże na torze. Papier przyjmie wszystko. Zobaczymy, jak zawodnicy się wstrzelą w sprzęt i czy trafią. Różnie to bywa. Raz jedni mechanicy mają dobry ruch, innego do głosu dochodzą kolejni. Tych czynników jest dużo. My na pewno powalczymy o wszystko. Wszyscy jednak dobrze wiedzą, że dzisiaj nie jesteśmy w stanie nic wyrokować. Na wynik trzeba poczekać. Co z pierwszym wyjazdem na tor? Skorzystacie z dobrodziejstw Moto Areny i odbędziecie trening jeszcze w lutym? Nie, w lutym na pewno nie. Teraz wyjeżdżamy na obóz, z którego wracamy 1 marca. Inna sprawa, że tor jest przygotowany, więc gdyby nam na tym zależało, to już moglibyśmy jeździć. Na to jest jednak zdecydowanie za wcześnie. To na koniec pytanie z innej beczki. Chciałby pan poprowadzić kiedyś żużlową reprezentację Polski? Na dzień dzisiejszy kadra ma swojego trenera, więc nawet przez głowę mi to nie przechodzi. Wie pan doskonale, co mam na myśli. Pozycja trenera Rafała Dobruckiego nie wydaje się być przesadnie mocna. Mogę tylko powtórzyć to, co już powiedziałem. Kadra ma swoich ludzi, pracują dobrze i niech to robią nadal.